W dupie mam małe miasteczka wypierdalam nad morze
Tak w Skarżysku Kamiennej podpisany jest dworzec
To nie Zauchy piosenka to prawdziwe jest życie
Nikt o nim nie śpiewa bo się Polski wstydzicie
Miałem dzisiaj dziwną chęć pojechania prosto przed siebie gdzie mnie los zaprowadzi. Ignorując zdrowy rozsądek i nawigację pojechałem na wschód.
Po raz kolejny złapałem się na tym, że mieszkam za blisko metropolii i mimo, że wypieram wszystkie idee NWO to podświadomie wciąż one żyją w mojej głowie. I znowu wyjazd przypomniał mi, że świat poza Warszawą jest normalny i wciąż funkcjonuje na tych samych zasadach co funkcjonował 20 lat temu a to tylko słoiki z Mokotowa, Ochoty i Muranowa mają pierdolca z przeliczaniem sojowej latte na gramy CO2.
Dlatego dobrze wyjechać czasem do Polski Powiatowej, tutaj średni wiek auta to wciąż 20 lat, Seicento to pojazd dla starego grzyba a nie hipsterowóz do walenia konia na fejsbukowej grupie fanów motojutubera, a rowerzyści i piesi rozglądają się przed wejściem na przejście. Po drodze mijałem mało i wielohektarowe pola, małe miasteczka i sklepy rolnicze będące solą tej ziemi.
Jadąc coraz dalej na wschód przekroczyłem Bug czyli granicę z Podlasiem. Drogi czytelniku wsadź se w dupę niewybredny żart o paszporcie na Podlasie. Dotarłem do Drohiczyna – miasteczka na wzniesieniu nad Bugiem. Dla fana historii i II WŚ powiem, że jest tu w okolicy mnóstwo bunkrów z czasów wojny. Jednak moim celem było Muzeum Motocykli. Mimo, że nie jestem fanem jednośladów to byłem ciekaw jak wygląda taki obiekt w wydaniu Podlaskim z dala od wielkich metropolii. Budynek to typowy dworek w którym mogłoby się mieścić dowolne muzeum dowolnego pisarza lub wieszcza narodowego. Wyjątkowo w tym wypadku zamiast obrazów i cytatów jakiegoś gnębiciela polskim maturzystów mamy tutaj kolekcję motocykli. Rozrzut wiekowy jest naprawdę spory – najstarsze egzemplarze sięgają 1913 roku a najnowsze zachaczają o XXI wieku. Przy każdym eksponacie tabliczka podpowie na co patrzymy, kiedy to wyprodukowano i jaki typ silnika posiada. Przydatne, zwłaszcza dla laika, który o jednośladach wie, że mają dwa koła i łatwo na nich się umiera.
Czy warto? Bilet kosztuje piątaka więc bardzo warto. Oprócz motorów jest też trochę innego szpeju jak maszyny do pisania, gramofony, aparaty i inne znaleziska z okolicy.
Oprócz bardzo taniego muzeum Drohiczyn ma kilka innych atrakcji turystycznych. Niedaleko w budynku gminy odbywała się prezentacja Lego. Po kolejnej rozrzutności wynoszącej 12 złotych zwiedzałem legolandy stworzony przez okolicznych mieszkańców. Wśród zwiedzających słyszałem głosy niezadowolenia „mało tu tego” ale niestety taki urok tego hobby – klocki w przeliczeniu na centymetr kwadratowy powierzchni są wybitnie drogie w porównaniu z tradycyjnym modelarstwem. Mimo to czułem niesamowitą radochę widząc miastego Lego z lat 90s/2000s gdy pojazdy i budowle były dosyć małe ale uroczo proste. Takie coś przyjemnie leżało w dłoni dziecka a nie jak aktualne modele gdzie każdym bąbel musi to trzymać dwiema rękami.
Stworzenie podłoża z białego dywanu czy niebieskiej szmaty to czyste złoto. Właśnie o to chodziło w Lego – aby używać wyobraźni, niestety gdzieś ten koncept zaginął i teraz modele są wielkie, skomplikowane, przeznaczone do ekspozycji a nie do zabawy. RIP stare lego [*].
Wracając przejeżdżałem przez Sokołów Podlaski i urzekła mnie architektura i ogólna estetyka miasta, która zatrzymała się w latach 90tych.
Zwróciłem też uwagę, że w tym regionie brakuje jednej marki nowych samochodów – ani razu nie widziałem nowej Toyoty, ani Corolli, ani Yarisa, ani Camry. Za to bez problemu spotkać tu można nowe Beemki, Volkswageny i Audi.
Hej hej mówię ci w Polsce B da się żyć
Hej hej nie boj się w Polsce B nie jest źle
Na koniec utwór od którego zacząłem wpis aby został w waszych głowach