Przyznam szczerze – pandemia mnie rozczarowała. Spodziewałem się masy trupów na ulicach, załamania ładu społeczno-ekonomicznego oraz staczania się ku anarchii a jedyne co dostałem to policjanta, który mnie gonił po parku.
Dlatego jak niespełniony MadMaxowicz stworzyłem listę gier gdzie można poczuć klimat końca świata i przemierzania pustowi swoim gruchotem.
5. MAD MAX (2015)
Szalonego Maksymiliana nie trzeba przedstawiać. Kto się wychował na starszych filmach ten dobrze kojarzy Mela Gibsona i jego wygibasy w Mad Max 1 oraz 2 (nie rozmawiajmy o trójce). Młodsi natomiast mieli okazję poznać Maksia na drodze gniewu. Co łączy te wszystkie filmy? Muscle cary, pustynia i wkurwiony główny bohater.
Gra zapewnia okruchy survivalu jednak głównie skupia się na walce niejako w dwóch formach – klasyczne łupanie czaszek pięściami oraz rzeź mechaniczna samochodów między Maxem a piratami drogowymi. Teoretycznie jest to ciekawe chociaż czasami to wszystko jest zbyt „hollywoodzkie”. Zwłaszcza etapy walk z konwojem bolą dosyć mocno. Z przyczyn niewyjaśnionych konwoje zamiast jechać od punktu A do punktu B wolą krążyć w kółko wokół jakiejś wydmy. W sumie gra daje takie wrażenie, że im dalej zajdziesz tym łatwiej ci grać, oblokowujesz kolejne bazy, punkty z wodą itp.
Na plus warto pochwalić, że modyfikowania auta wymaga pewnego balansowania i analizy jaki wóz chcemy stworzyć. Za bardzo opancerzony wehikuł będzie strasznie powolny. Zbyt odchudzona bryka natomiast będzie dostawać potężny łomot od przeciwników. Sztuka balansowania niczym polski przedsiębiorca między przepisami a zyskami.
Aby poczuć okruchy prawdziwego Maxa polecam ukończyć grę aby wreszcie odblokować oryginalnego Interceptora. Tak, bez garbatego pomocnika, który w kółko naprawia nam auto zmuszeni jesteśmy do pilnowania się z naszymi walkami samochodowymi a nie raz do ucieczki z bitwy. Z minusów niestety to mimo, że paliwo faktycznie nam ubywa w trakcie jazdy to dzieje się to bardzo powoli i trzeba naprawdę długo się najeździć aby doczekać się rezerwy (oraz paniki co zrobię bez paliwa). Ponadto mapa nie jest tak rozległa jakby można było się spodziewać. Przyznaję, że jest ciekawa, ładna i dobrze się po niej jeździ jednak z mojego punktu widzenia wszystko powinno być takie samo tylko dwa razy bardziej oddalone od siebie aby trzeba było się najeździć. Bo jaki jest sens brać auto na podbój kolejnej twierdzy skoro to taki sam dystans jak spod domu do Żabki? #spisegmiasta15minutowe
Muszę też wspomnieć o sporej ilości pierdół do szukania jak fotografie, skrzynki, punkty z wodą. Troszkę to wydłuża czas gry i daje powód aby przepalić tego Interceptora po pustyni. Ponadto samo otoczenie jest bardzo starannie wykonane a lokacje idealnie łaskoczą czuły punkt u każdego urbexiarza.
Graciarskość: ★★★★☆ (4/5)
Pierwiastek post-apo: ★★★★★ (5/5)
Fajność świata: ★★★★☆ (4/5)
Survival: ★★★☆☆ (3/5)
Całokształt: ★★★★☆ (4/5)
Zdanie końcowe: ładne widoki, walki samochodowe w stylu Bollywood, mało możliwości jeżdżenia dla samego jeżdżenia
4. Fuel (2008)
W skrócie Fuel to ścigałka samochodowo-motocyklowa w otwartym świecie zniszczonym kataklizmami. Przez globalne ocieplenie doszło do nieodwracalnych zmian pogodowych i większość ludzi porzuciła swoje dotychczasowe domy przenosząc się na tereny bardziej zdatne do życia. Jednak grupa wariatów postanowiła pozostać na tych terenach i urządzać wyścigi o paliwo aby móc dalej jeździć po pustkowiach. Teoretycznie po mapie mamy rozsiane wiele punktów gdzie odbywają się wyścigi jednak to co najbardziej przyciąga gracza to sam otwarty świat.
Gra Fuel stworzona przez Asobo jest conajmniej nietypową produkcją. Z mojego punktu widzenia bliżej temu do dema technologicznego aniżej pełnoprawnej gry. Mamy tutaj największą mapę w historii gier samochodowych, której wymiary wynoszą 120 km x 120 km. I naprawdę czuć te odległości. Przejazd najszybszym pojazdem z jednego końca mapy na drugi to jakieś 30 minut pędzenia autostradą. TRZYDZIEŚCI MINUT, tyle czasu to ja jadę do pracy. Jest to dla mnie niepojęte, że na jednej płycie DVD udało się upakować region większy od całego województwa kieleckiego
Dlatego Fuel jest doskonałą grą aby po prostu wyłączyć mózg i jechać przed siebie gdy nie mamy czasu lub możliwości na przejażdżkę w realu. Szczerze mówiąc to polecam wgrać sobie jakieś trainery i uruchomić cheatengine na kasę/paliwo aby odblokować wszystko i tylko cieszyć się drogą swoim ulubionym pojazdem.
Oczywiście mamy też dostępne wyścigi. Po każdej wygranej otrzymujemy gwiazdki które oblokowują kolejne regiony. Jednak aby przejść całą mapę trzeba od początku wybierać najtrudniejszy poziom aby zdobywać więcej gwiazdek. Inaczej skazani jesteśmy na przechodzenie ponownie tych samych wyścigów. A wyścigi… no nie są zbyt przyjemne. Inteligencja przeciwników kuleje a trasy nieraz są pełne nieuczciwych zakrętów i przeszkód które niespodziewanie wybiją nas daleko od trasy. Na plus trzeba dodać, że niektóre wyzwania są ciekawie oskryptowane. Polecam wyścigi podczas burzy z tornadami kiedy wiatr zrywa stodoły i można dostać w ryj ciężarkówką.
Niestety model jazdy jest dosyć drewniany i nie daje takiej satysfakcji jakiej byśmy się spodziewali. Oprawa dźwiękowa, zwłaszcza warkot silników też nie jest przyjemna dla uszu. Wciąż dudni mi w głowie dźwięk limitera obrotów gdy wypadniemy z trasy i auto ślizga się na miękkim gruncie. Też nie wiem jak zaprogramowano tu fizykę ale po wypadnięciu z drogi na jakieś pola da się skręcać autem chociaż kierunek jazdy nie ulegnie zmianie aż do zmniejszenia odpowiednio prędkości – jedziemy po lodzie ale można skręcać. Ponadto sama logika świata dosyć kuleje.
Ścigamy się aby zdobywać paliwo. Jest też ono rozrzucone po świecie w formie pozostawionych beczek. Jednak te węglowodory są wyłącznie środkiem płatniczym za kolejne pojazdy. Nie ma nad nami widma pustego baku i możemy jeździć bez końca. Tak samo nasze auta są niezniszczalne. Znaczy teoretycznie da się je rozbić ale to skutkuje tylko kilkusekundowym karnym respawnem.
Mapa mimo, że jest ogromna to jest też dosyć monotematyczna. Jest bardzo mało unikatowych elementów z których wykonano grę i skutkuje to tym, że cały czas widzimy te same rzeczy: zniszczona turbina wiatrowa, farma 1, farma 2, ciężarówka rozstawiona w poprzek drogi, van listonosza, biały pickup typu blazer, walec drogowy. Wymieniłem jakieś 50% assetów. Zwykle są one rozrzucone losowo i nie tworzą jakiejś sensownej historii. A szkoda, bo na mapie spotkamy 2-3 duże miasta i brakuje poczucia mijania jakichś mniejszych miasteczek. Tylko farmy, pola, lasy i wieżowce znikąd. A i ciężarówki innych ekip. Cały czas po drodze mijamy ciężarówki podobnych wariatów. Powiedziałbym jak na takie porzucone miejsce ruch jest tu całkiem duży.
Jednak muszę też pochwalić ilość pojazdów. Do dyspozycji mamy około 70 wehikułów. Wśród nich są motocykle, quady, buggy, muscle cars, terenówki, monster trucki czy nawet poduszkowiec i dragster. Wszystkie są zmodyfikowane aby oddać ducha dziwaków, którzy za dużo czasu spędzili ze spawarką we 40 stopniowym upale.
Na finale dodam, że mapa bazuje na prawdziwym regionie w USA tylko została przeskalowana aby zmieścić się na dysku. Wystarczy porównać kilka charakterystycznych punktów aby zobaczyć, że są tak samo ułożone względem siebie zarówno w grze jak i w prawdziwym świecie. Dustbowl City = Las Vegas, Redrock Bluffs = Grand Canyon Skywalk, Big Cauldron Edge = Paoha Island, The White Flats = Bonneville Salt Flats. Synku, mamy wycieczke po USA w domu.
Graciarskość: ★★★☆☆ (3/5)
Pierwiastek post-apo: ★★☆☆☆ (2/5)
Fajność świata: ★★☆☆☆ (2/5)
Survival: ☆☆☆☆☆ (0/5)
Całokształt: ★★★☆☆ (3/5)
Zdanie końcowe: mało się dzieje, dobry open-world na odmóżdżającą przejażdkę, wycisz grę i odpal muzykę
3. Hard Truck Apocalypse (2005)
To jest chyba najdziwniejsza gra z całego zestawienia. Twór wyprodukowany przez rosyjskie studio Targem Games przy pomocy wódki, krokodyla i szczypty słowiańskiej magii. Mimo, że nie jestem fanem rosyjskiej literatury (co ja będę czarował, nie jestem fanem żadnej literatury) to gra czerpie garściami z książki „Piknik na skraju drogi” (lub też z filmu Stalker z 1979)
Fabuła Twardej Ciężarówki bazuje na dziwnych zdarzeniach sprzed wielu lat kiedy to statek kosmiczny obcych rozbił się na ziemi i zaczął zatruwać powietrze. Przetrwały to nieliczne garstki ludzi, które starają się dalej prowadzić życie. Głównym bohaterem jest syn rolnika, który wyrusza na osobistą vendettę przez pustkowia.
Hard Truck Apocalypse to RPG gdzie zamiast drewnianego miecza i bicia szczurów mamy ciężarówkę z karabinem i strzelamy do drogowych bandytów. Prowadzi nas głównie chęć zemsty jednak po drodze spotkamy wiele questów pobocznych. A jeżeli interesuje nas wyłącznie forsa to wiele miast i wsi oferuje towary, których inne miejscowości potrzebują nabyć metodą handlu… zgadza się, przez 2 godziny zajmowałem się wożeniem ziemniaków. Bo tak. Czysty zysk.
Oczywiście jak to hard truck to musimy dbać o stan techniczny ciężarówki oraz pilnować paliwa. Ponadto trzeba się pilnować gdzie jak produkt ma cenę. Dodatkowo mikroekonomia jest całkiem urocza ponieważ gdy za często sprzedajemy ten sam towar w jednym miasteczku to jego cena spada natomiast kupowanie w kółko w tym samym miejscu daje efekt odwrotny dlatego też trzeba cały czas kombinować gdzie pojechać aby zarobić.
Teraz też jest wojna, kto kombinuje ten żyje
Taniej kupię, drożej sprzedam, to wódki się też napiję
No ale postapokalipsa to nie tylko handel zimniokami i złomem. To przede wszystkim walka z drogowymi bandytami. Dlatego też istotne jest tuningowanie naszej ciężarówki oraz regularne rozglądanie się za lepszą giwerą do obrony. Niestety sami przeciwnicy nie grzeszą sprytem, chociaż to może wina tego, że wybrałem za niski poziom trudności (2 z 4). Najlepsza strategia to strzelać z daleka do wroga póki sam nie otworzy ognia. Wtedy najlepiej podjechac najbliżej jak się da i jeździć w kółko wokół niego i korzystać z sytuacji, że AI nie umie szybko obracać karabinem. Pokonany przeciwnik zwykle dropi jakieś towary więc warto zbierać złom aby nie latać na pusto.
Mimo, że grę wydano w 2005 roku to graficznie krzyczy przełom lat 90/2000 a przypominam, że w tym samym roku ukazał się Need For Speed: Most Wanted. Wszystko bazuje na bardzo małej liczbie poligonów, pojazdy są kanciaste, miasta są kanciaste, dziewczyna której szukamy – też jest kanciasta. Z drugiej strony modele pojazdów i miast są dosyć ciekawe i zapadają w pamieci. A to dodaje pewnego uroku tej grze. Wierzę, że jakbym uruchomił tą grę za dzieciaka to byłbym wniebowziętym tym światem. Oczywiście wyobraźnia gówniarza zawsze daje +100 to grafiki komputerowej a to my po prostu zrobiliśmy się starzy i wybredni.
Pomimo starości tej produkcji, uważam że wciąż jest bardzo grywalna. Można to potraktować jako prosty odmóżdżacz na deszczowe wieczory (czyli każdy wieczór bo w tym kraju dobra pogoda trafia się może 10 dni w roku).
Jednak przestrzegam przed efektami dźwiękowymi. Dubbing w języku angielskim jest cieńki jak blacha w mojej Corolli. Sam soundtrack oferuje aż trzy utwory, które załączają się w odpowiedniej sytuacji. Można powiedzieć, że to był protoplasta damskich bojowych wokali z Wiedźmina 3. Ale tak, jak słyszymy muzykę bojową to znak, że gdzieś się czai wróg.
Graciarskość: ★★☆☆☆ (2/5)
Pierwiastek post-apo: ★★★★☆ (4/5)
Fajność świata: ★★★☆☆ (3/5)
Survival: ★★☆☆☆ (2/5)
Całokształt: ★★☆☆☆ (2/5)
Zdanie końcowe: śmieszna gierka o bardzo specyficznym klimacie. Kosztuje coś koło 36 złotych ale na promocji ustrzelisz za 10zł a to już blisko uczciwej ceny.
2. Under the sand redux (2022)
O Under the Sand mogę powiedzieć, że to takie zamerykanizowane The Long Drive.
Under the Sand jest takim prawie sand-boxem (ironiczne – zwłaszcza, że przemierzamy tereny przysypane piachem) gdzie zaczynamy w naszym domku, pakujemy się na wyprawę, kompletujemy nasz wóz na wyjazd… brzmi znajomo co nie? No tak, tylko tutaj wszystko jest ciut bardziej uproszczone niż w TLD.
Nie ma zaawansowanej fizyki, cieczy nie da się przelewać tylko wozimy 10 kanistrów po jednym litrze benzyny (lub zlewamy od razu wszystko do baku). Jest za to zwiedzanie lokacji czyli głównie porzuconych budynków jednak tutaj jest wszystko bardziej bezpieczenie. Nie ma przeciwników ani broni. Jedynie jest walka ze snem, pragnieniem i głodem. Oraz z silnikiem, który zaciera się co 50 kilometrów. Oprócz szperania za śmieciami co jakis czas natkniemy się na punkty handlu gdzie możemy sprzedać znalezione śmieci a ciężko zarobione dolary wymienić na kolejne części do auta.
Samych aut mamy 3 pojazdy typu pickup chociaż na zwiastunie kryje się ciężarówka, której nie udało mi się odnaleźć. Niestety świat gry jest dosyć mocno liniowy. Under the Sand składa się z segmentów po kilka kilometrów przy których znajdują się wygenerowane losowo budynki. Liczba obiektów jest dosyć mała więc szybko pojawia się monotonna. Ponadto każdy segment kończy się tunelem więc to lekko burzy immersję.
Jednak na solidny plus zasługuje grafika. Jest to typowe artystyczne low-poly chociaż auta jak i świat są bardzo ładne dla oka. Mimo pozornie małej liczby trójkątów geometrycznych to obiekty są wykonane bardzo starannie i zawierają sporo detali. A i jednak mamy tu elementy przetrwania. Trzeba pilnować jedzenia, napojenia i snu. Chociaż tutaj też się znajdzie błąd w matrixie bo energetyki dają taki reset poczucia snu, że można tydzień na nich jechać bez potrzeby łóżka. Kurde, żeby w realu się tak dało.
Under the Sand to taki lekko upośledzony kuzyn The Long Drive. Owszem bazuje na tym samym, jednak gra jest o wiele bardziej prosta i mniej satysfakcjonująca. W sumie przez niski poziom trudności to dobra propozycja dla młodszego brata, wczesnego fana post-apo.
Graciarskość: ★★☆☆☆ (2/5)
Pierwiastek post-apo: ★★★★☆ (4/5)
Fajność świata: ★☆☆☆☆ (1/5)
Survival: ★★★☆☆ (3/5)
Całokształt: ★★☆☆☆ (2/5)
Zdanie końcowe: takie mniej rozbudowane the long drive, na pewno nie wywiera takiej presji przez brak przeciwników, w sumie gra dla młodszej osoby
1. The long drive (2019)
Król jest tylko jeden. Masz tu grata, tam jest list od matki do której musisz przejechać 5000 km. Po prostu nie kwestionuj tylko ruszaj. A i unikaj dziwnych królików. Im mniej rozmyślasz o logice tego świata tym lepiej.
TLD jest najbliższy sercu temu kto się bawił w prawdziwe użytkowania graciarskich wozów. Mamy tutaj zbiór padlin z KDL (oraz jedną Christinę), które zwykle są w paskudnym stanie (niczym sekcja do 2000zł na olxie) i po drodze staramy się aby nasza padaka nie rozleciała się do końca. Trafiamy na porzucone (lub jeszcze zamieszkane przez kanibali mechaników) budynki gdzie walają się różne śmieci oraz części czasami pasujące do naszego auta.
Gra pozwala na bardzo wiele, drzwi od garbusa w trabancie? Proszę bardzo! Chcesz nasikać do chłodnicy? Spoko! Zamierzasz zrobić typową PRLowską profanację i wstawić silnik diesla do amcara? Nie krępuj się. Chcesz zajrzeć do lufy swojej wiatrówki i nacisnąć spust? Też się da ale tylko raz.
Po drodze możemy spotkać wiele innych pojazdów. Od motorynki przez auta osobowe z krajów demokracji ludowej, po lawetę i ciężarówkę a kończąc na autobusie. Oczywiście wszystko zależy od naszego szczęścia i chęci czy dane auto przyda się w dalszej podróży.
Gra jest bardzo elastyczna i pozwala nam na bardzo wiele głupot podczas lepienia swojego auta na podróż. W sumie tak wyobrażam sobie prawdziwą apokalipsę – lepisz wóz z tego co ci wpadnie w ręce i nie patrzysz czy jest zgodne z VINPOLIZEI i czy w ogóle ma sens. Jedzie? Jedzie, nie drążymy tematu. A no i mięsożerne króliki – one na pewno się pojawią gdy świat się zawali.
Oczywiście graciarz musi jeść. Po drodze przetrzepujemy obiekty nie tylko w poszukiwaniu części do gruza ale także w potrzebie pożywienia i wody. Gdyby było mało to trzeba pamiętać, że pęcherz nie jest nieskończony i co jakiś czas wypada strzelić dwójkę. Efekty akustyczne podczas opróżniania jelit są najgorsze jakie kiedykolwiek słyszałem xD.
Wspomnę też, że jeżeli zdobędziemy radio to możemy delektować się różnymi radiostacjami od muzyki elektronicznej, przez generycznego rocka, kończąc na Vagnerze i Mozarcie. Nie ma to jak pruć przez pustynię 160km/h starym gruchotem z silnikiem z ikarusa pod „ride of the valkyries”
Pod pozornie głupią gierką kryje się kilka całkiem rozbudowanych mechanik. Nawet zwykłe dolewanie oleju do silnika wymaga odkręcenia korka i przelanie płynów w sposób bliski rzeczywistości. Auta wymagają określonej mieszanki płynów do prawidłowego działania a ich dysproporcja często objawia się dławieniem i ograniczoną mocą gruchota. Też miejsce w aucie jest ograniczone i czasami trzeba podejmować trudne decyzje jak zabranie dodatkowej beczki oleju czy łatwiejszy podjazd pod wzniesienia.
Niestety przez wielkość gry oraz generowanie losowe występuje poczucie monotonni dlatego lepiej tą produkcję trakować podobnie jak Fuel – czyli coś do wirtualnego nacieszenia się bijącymi kilometrami aniżeli traktować to jak prawdziwą symulację końca świata.
Graciarskość: ★★★★★ (5/5)
Pierwiastek post-apo: ★★★★★ 5/5)
Fajność świata: ★★★☆☆ (3/5)
Survival: ★★★★★ (5/5)
Całokształt: ★★★★★ (5/5)
Zdanie końcowe: bardzo niepoważna produkcja, która daje wolną rękę w składaniu i podróżowaniu autem, w sumie pozycja obowiązkowa dla każdego kto uważa się za graciarza