Co za miejsce, nie do życia – czyli gratomajówka w Krakowie

MOP S7 pod Krakowem

W ostatnią majówkę postanowiłem ruszyć swoje cztery koła oraz cztery litery i wybrać się do znajomych z Krakowa. W dawnej stolicy byłem lata temu, przysłowiowe dawno i nieprawda, ale z relacji ziomków byłem przygotowany na „atrakcje” – między innymi korki generowane przez remonty, brak miejsc parkingowych (albo płatnych w srogich cenach) czy wszechobecnego globohomo łamanego przez kretynizmy decydentów wpływających na życie mieszkańców. Nie mylili się…

Gwoli wprowadzenia, czemu pojechałem autem a nie pociągiem/busem? I czemu piszę takie oczywistości? – ktoś powie. Cóż, jeśli chodzi o auto – z kalkulacji kosztowych i czasowych wyszło mi, że szybciej i podobnie cenowo wyjdzie mnie wyjazd własnym gratem. Do Krakowa jechałem trasą S7 niecałe cztery godziny, z czego pół godziny przeznaczyłem na trzy postoje. Nie spieszyłem się za mocno, bo i tak czekałem potem na znajomego jadącego z innej części miasta – jechał godzinę meltingface. Przeznaczyłem czas na przysłowiowego papierosa, tankowanie i wizytę na MOPie. Tymczasem, w podobnym czasie dojechałbym pociągiem albo busem od dworca do dworca – ALE musiałbym dołożyć dodatkową godzinę albo i dwie na dojazd do niego. W JEDNĄ STRONĘ. Niby nic, ale tłuc się z bagażem i przesiadkami to jednak nie dla mnie sport.

MOPy to nie tylko miejsce postoju, ale i prezentacji lokalnego parku maszynowego (zdjęcie zrobiłem kiedy indziej, nie na wyjeździe majówkowym)

I tu się krystalizuje powód drugi – jeśli mieszkasz na przykład w Warszawie, Toruniu czy Krakowie, to łatwiej Ci zorganizować transport na przystanek. Ja jednak mieszkam na przysłowiowym zadupiu (RzeczywistaLudzkaFasola czuje się jak w Mad Maxie), z którego bliżej mam do trasy szybkiego ruchu niż do rogatek tego czy tamtego miasta. Ot kalkulacja. Inna sprawa to wygoda – wracając z Krakowa udałem się prosto do siebie, nie kręcąc dodatkowych kilometrów z dworca. To jest właśnie to, o czym nie każdy mieszkaniec miasta wojewódzkiego pamięta, ma/chce mieć pojęcie – jeśli mieszkasz te 50-100 kilometrów od Wawy czy Krk, to auto jest dla Ciebie być albo nie być. Nie masz auta a mieszkasz w interiorze? Sorry, masz tu busa jeżdżącego raz na dzień w obie strony – bo pekaes się zwinął z braku rentowności czytaj nikt nim nie jeździł poza babciami czy uczniami. A, i odpowiedź hurr niech siem przeprowadzo durr to nie porada – nie każdy ma możliwość zmiany miejsca zamieszkania tak łatwo.

taki Golf to dla niejednego bilet ku wolności i możliwości normalnego życia

Przechodząc do sedna wyjazdu, pomijając fakt spotkań ze znajomymi, pojechałem także poszukać lokalnych gratów. Liczyłem na to, że natrafię na te, których nie ma w moich okolicach, tych bliskich jak i dalszych – a jak są, to widziane rzadziej niż UFO w Starożytnych Kosmitach. Nie przedłużąjąc, zapraszam na krótką wycieczkę po ulicach Nowej Huty i Krakowa.

wstawiony wyżej Golf miał zaślepki zamiast kierunkowskazów
fajny ten Multicar, ale dwusuwa to nie ma ( ͡° ͜ʖ ͡°)
welcome to the CUMry zone
NII-SAN, AJ LAW JU NII-SAN
do niedawna woził pizzę a teraz nim graciaże-influenserzy się podniecają…
są ludzie co się Escortami podniecają… Mnie tylko ciekawi czy on z polskiego montażu; w tle ćpunto XD
jeden z tak zwanych Eurovanów, co teraz dorzynają je na budowie – ten jednak uniknął tego losu
kolejne CUM CUM CUM CUMry i wóz Twojej babci obok
¡LLEGÓ EL JAPONÉS! ¡TOYOTA COROLLA! i wygląda jeszcze na Pewexową
piękne te pop-upy w tej hondzie, dają jej taki wygląd smutnego Żuka czy Panharda
lata mijają a Żuk dalej krul drug
i to ten późniejszy, z czasów FS Lublin i Lublina
jak Lublin, Żuk i FSO Truck budowały Polskę lat 90. tak T4 budowało i remontowało Polskę ostatnich 15 lat
i tak trzymać!
Trabant 1.1 w tuningu z szalonych lat 00.
Peugeot 205 – w AUTOMACIE! Ostatnio na YW był z manualem
Ford Fiesta a w tle król polskiej wsi (nie wiem czy w TDI)
Romet Mińsk czyli radziecko-polski mariaż, ale nie z Mińska Mazowieckiego
ahhh, radyjko huczało w Espero… ten jednak miał takie z panelem

Moim osobistym faworytem wycieczki był jednak ON. Stojący sobie spokojnie i patrzący na wszystko z dystansem…

jak się nazywasz mój książe? -Maj nejm is Borewicz. -A JAK MASZ NA IMIĘ? – PORUCZNIK
i to jeszcze sprzed ery Poloneza – miał normalny zamek w bagażniku i kierownicę fiatowską

Z graciarskiego i towarzyskiego punktu widzenia majówkowy wyjazd uważam za udany. Nie tylko pozwiedzałem nowe rejony, ale i także naoglądałem się przeróżnych gratów – a także zwiedzałem rejony zza szyby grata. Starych aut było nieraz tyle, że nieraz nie zdążyłem wyciągnąć aparatu i sfocić. Co do samej wycieczki, to daliśmy się także na teren lokomotywowni w Płaszowie. Nie powiem, stare parowozy zrobiły na mnie wrażenie.

nie regulujcie odbiorników to prawdziwy Trabant

Samą wyprawę uważam za całkiem udaną. Jeśli mam być szczery, to nie dziwię się zupełnie, że znajomi określają Kraków Co za miejsce, nie do życia – w czasie bytności zauważyłem trzy problemy. Po pierwsze remonty – jak nie jedna ulica rozkopana, to druga. I KORKI, więcej niż na dziale z obuwiem sportowym. Oczywiście, jeśli prowadzi się je z głową to nie ma sprawy – no ale w Krakowie chyba tej głowy zabrakło.

Po drugie, rowerzyści, przepraszam PEDALARZE. Rowerzystami mogę nazwać tych, którzy przy poruszaniu się jednośladem zachowują uwagę, jeżdżą zgodnie z przepisami i nie naprzykrzają się innym – nieważne czy pieszym lub kierowcom. Kurwa mać, tylu ludzi mających w dupie przepisy – i jeżdżących rowerami – to ja w życiu Warszawy nie widziałem. Dwa przykłady: pedalarz sobie jedzie po drodze zamiast po drodze dla rowerów… Będącym dwa metry od jezdni. Serio? XD Drugi przykład: przejeżdżający przez pasy – nie, nie było tam ścieżki. Poważnie? XD Miasta i gminy budują ścieżki rowerowe a potem rowerzyści z nich nie korzystają – bo kurde droga nierówna albo on ma krening. Idąc tym tokiem myślenia to powinienem jeździć chodnikiem – BO JEST RÓWNIEJSZY OD DROGI. No ale tego nie robię. Ale pedalarz uważa, że skoro nie ma tablicy rejestracyjnej czy innego numerka z peletonu to mu wolno. Albo on ma pierwszeństwo… Taa, cmentarz jest pełen takich co mieli pierwszeństwo. Pierwszeństwo nie zastąpi braku myślenia i rozsądku. No ale jak widać niektórym siodełko i dwa kółka zaślepiły logiczne myślenie.

Druga kwestia, to Strefy Czystego Transportu… W momencie pisania tego tekstu chcą to wprowadzić na terenie CAŁEGO Krakowa. CAŁEGO KURWA XD Mam wrażenie, że gdyby wprowadzili na terenie starego miasta (tam i tak jeździć autem i parkować to jest mem), to nie byłoby takiej jazdy. A TUTAJ CAŁE MIASTO. No ręce opadają. Ciekawe na jakiej podstawie chcą to wprowadzić, bo to że Kraków ma problem z zanieczyszczeniem powietrza to prawie każdy w Polsce wie. Tutaj jednak urasta do rangi absurdu, jakby Kraków i jego mieszkańcy byli królikami doświadczalnymi i włodarze patrzyli jak jeszcze docisnąć śrubę. Żeby nie było, w Warszawie też planują SCT – jednak tumult podniósł się dopiero przy kwestii warszawskiej. Ot, stolyca i ich myślenie scentralizowane – skoro jest tak w Warszawie, to w całej Polsce tak musi być. No kurde, nie jest. Wystarczy się o tym przekonać wyjeżdżając 20-40 kilometrów poza znak graniczny WARSZAWA albo innego miasta wojewódzkiego.

Ostatni problem to parkingi i w sumie kwestia urbanistyki. Przechadzając się po ulicach Nowej Huty miałem wrażenie, że wszystko było rozplanowane z sensem. Tutaj bloki, obok parking i garaże, po drugiej stronie drzewa oraz szerokie arterie ruchu pieszego i drogowego. No przyjemnie chodzić i jeździć. A w Krakowie? W Krakowie czujesz się jakbyś był wrogiem, nie tylko ludzi ale i otoczenia – niby są bloki z parkingiem, ale zamknięte, przeróżna patodeweloperka oraz Szkieletor czy ogólny chaos urbanizacyjny przebijający się z globohomo. Chodząc po uliczkach czułem się jak w wypranym z emocji mieście – wszystko takie na jedno kopyto i podobne co w innych miastach.

Ale na plus muszę oddać że przejazdy tramwajem są szybkie i na plus – chociaż te ceny biletów są zabójcze…

Kończąc obserwacje muszę stwierdzić ze faktycznie Kraków to miejsce nie do życia…

wszystkie zdjęcia są mojego autorstwa

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *