Symulator jazdy gratem czyli The Long Drive – recenzja

Od dłuższego czasu na rynku gier komputerowych pojawiają się i znikają (lub nie) przeróżne symulatory, mające przybliżyć dany zawód albo pewien aspekt życia. Jednym z najbardziej znanych jest My Summer Car, symulator budowy samochodu marzeń, kładący aspekt na najmniejsze nawet czynności w budowie auta, jak i zarobkowy, czy też raczej: poboczny. Załóżmy jednak, że chcielibyśmy zbudować w jakimś stopniu samochód i pojeździć nim radośnie, bez konieczności żmudnego progresu, a czerpiąc bardziej radość z interakcji z otoczeniem. Czy jest taka produkcja? Oczywiście! Nazywa się The Long Drive od dewelopera Genesz.

na początku był ekran główny…

Na początku od razu ostrzegam – grafika oraz dźwięk jest, a fabuły prawie nie ma… Jakieś jej zalążki można znaleźć przeglądając czy przesłuchując nagrania w grze lub internetach. Ot, na świecie coś się popsuło, ludzi prawie nie ma, a my dostajemy list od matki i wsiadamy w swojego grata i jedziemy do niej. Cała historia. To czy będziemy podążać do niej albo spędzimy ten czas na włóczeniu się po pustkowiach to wyłącznie nasz wybór. Dodatkowo możemy ustawić czy chcemy odczuwać głód i pragnienie, albo czy otoczenie ma być zróżnicowane – czyli czy ma być piach, piach z trawą itp.

prosty i czytelny kreator – możemy być Arnoldem wersja bootleg albo Ashem z Martwego zła

Tworzymy swoją postać – możemy być mężczyzną albo kobietą. Ustawienia są dosyć proste, ale to nie przeszkadza za bardzo – i tak będziemy zazwyczaj widzieli ręce albo nogi protagonisty/protagonistki – no może poza nielicznymi momentami w pojeździe, gdzie można przełączać grę z widoku FPP na TPP. Odpalamy nową grę i lądujemy w domku startowym – zabieramy to co się może przydać i w drogę. Jednocześnie możemy nosić cztery przedmioty, więc pakowność auta jest kluczowa.

dziś na kolację pasztecik z królika i wątróbką

Za pierwszym razem „obwąchiwanie ścian” czyli przeszukiwanie może trwać z godzinę, chociaż z czasem gdy wiemy co i jak, to w mniej niż kwadrans przygotowujemy się do drogi. Zależnie od auta, obsługa przedstartowa polega na zatankowaniu ropy/benzyny, dolaniu oleju do silnika lub baku, ewentualnie wlaniu wody do chłodnicy, spakowaniu zapasów do wozu i koniec. W grze zaimplementowano cykl dnia i nocy oraz możliwość spania.

Golf, jeden z lepszych wyborów auta na start

Dalej to zależy od nas – czy jedziemy drogą, albo prujemy przez pustkowia. Świat jest generowany losowo i za każdym razem przy nowej grze mamy niespodziankę co gdzie jest. Warto się przygotować na mniejsze lub większe dawki absurdu, bo one będą obecne.

losowe spotkania trzeciego stopnia

Do naszej dyspozycji oddano kilkanaście różnych pojazdów, głównie z krajów Bloku wschodniego, a także przyczepkę, kontener na kołach czy zbiornik na paliwo/ropę/wodę/alkohol. O ile IFA W50 (wersja z paką, kontenerem czy zbiornikiem) czy Ikarus 260/280 są stricte RWPG, tak z osobowych oprócz Skody 100, Barkasa B1000 (wersja furgon, osobowa i laweta),

Barkas w wersji mobilna toaleta

Trabanta 601 czy Wartburga 353 (oba jako sedan i kombi) możemy też spotkać te z zachodnim rodowodem jak Dacia 1310, Łada 2101/2102 i 2105 oraz zachodnie – Volkswagena „Garbusa”, Golfa i Caddy, a także prawdziwego króla szos – krążownika Plymoutha Fury z lat 50. Oprócz nich jest jeszcze motorower Ebatta i motor Pannonia – o ile ten drugi ujdzie, o tyle pierwszego bym kijem od szczotki nie tykał, bo się do niczego nie nadaje.

tego w sumie też nie, ale jak wszystkim się przejechać to wszystkim…

Każdy pojazd jest odwzorowany na tyle zgodnie z rzeczywistym odpowiednikiem, że nie ma problemu ze zgodnością „historycznom” – Skoda jest wolna i mało pali, Wartburg się drze (bo dwusuw), Łada zapierd… nicza, Dacia roztrzaskuje się o byle kamyczek, a Plymouth jedzie, buja i spala od cholery paliwa. W każdym trzeba pilnować stanu paliwa czy oleju, bo bez tego auto nie pojedzie. Rzecz jasna, wybór czym chcemy jeździć należy do nas – chociaż czasem nie ma wyboru… Podczas długiej podróży można jeść(!), pić(!!) palić papierosa(!!!) czy słuchać radia – zarówno audycji przygotowanych przez twórcę, jak i własnych utworów wrzuconych do katalogu gry.

/watch?v=yI_jIN1vWt8

Skoro mowa o samochodach… Zależnie od wybranego pojazdu, na jego budowę składa się kilkadziesiąt elementów – silnik, drzwi, maska, koła, zderzaki, tablice rejestracyjne i inne. Choć pole do popisu wydaje się być ograniczone, tak przy losowości świata może się okazać, że będziemy jeździć np. Caddym z drzwiami od Garbusa – bo przez 100 kilometrów nie znajdziemy odpowiednich. Na szczęście VIN-Polizei i patroli policji nie ma, więc kwestia wyglądu pojazdu zależy wyłącznie od nas lub naszego poczucia estetyki. Podczas swojej podróży natrafimy na kompletne, jak i ogołocone nadwozia, czekające tylko na przeszczep blacharki z aktualnie używanego bądź poskładanie na modłę z Mad Maxa czy MacGyvera.

Łada 2102 z częściami z Plymoutha i Golfa? Czemu nie!

Po świecie gry porozrzucane jest kilka rodzajów różnych budowli, w których okolicy można znaleźć zapasy, części czy nowe pojazdy. Zależnie od budynku (garaż, mały bunkier, stacja benzynowa czy nawiedzony dom) znajdują się losowo spawnujące samochody, niekoniecznie z paliwem w zbiorniku…

jak masz Plymoutha to jesteś królem życia w TLD…

Dlatego też warto mieć trochę wachy czy oleju, żeby odpalić samochód do którego się przesiądziemy. W ostateczności można nasikać do chłodnicy albo silnika… Uprzedzając, klocka nie można wrzucić do silnika – ale do kibelka już owszem.

przesiadka z radzieckiej maszyny do jankeskiej maszyny

Można mieszać płyny, ale z głową – odpowiednie stężenie to minimum 50-60 procent właściwego paliwa/oleju do danego silnika. Same paliwo znajdziemy w stojących w pewnej odległości tankowcach – warto wypatrywać miejscówki lornetką dostępną od początku gry.

to tankowiec Lotus czy Ever Given? – nie wiem

Wydawać by się mogło, że skoro jesteśmy sami jedyni to nam nic nie grozi, prawda? No nie – po świecie gry skaczą sobie zmutowane króliki i snują się zombie-mechanicy czający się po garażach i domach. Każde chce nas zjeść albo co najmniej udusić… Przy odrobinie szczęścia można ich załatwić z dalszej odległości. Zginąć można z ich winy bądź własnej głupoty – spadniemy, wypijemy/zjemy coś nieodpowiedniego, strzelimy w wybuchający zbiornik albo odwodnimy/zagłodzimy się.

Hail to the King, baby!

Do obrony przed niemilcami otrzymujemy kilka broni – kałasznikowa, rewolwer oraz strzelbę w trzech rozmiarach – zwykłą, obrzyna oraz zwykłą ze skróconą lufą. Jest jeszcze wiatrówka, ale mam z nią ten problem co z Ebattą – ssie. Lepiej użyć broni białej – katany, łoma czy łopaty Postal Dude experience. Broń przyda nam się do rozbijania skrzynek, zaś łopata – do ich wykopywania.

Thiiis is my BOOM-STICK!
hello doctor Freeman

Wydawać by się mogło, że skoro tak piszę o samych superlatywach, to gra nie ma wad, prawda? No niestety, ma – bugi oraz IMO nieco skopaną optymalizację. Nie zliczę ile razy gra mi się zmroziła na kilka sekund przy autozapisie, przy wczytywaniu gry, albo ot-tak bo kamień/krzak/puszka oleju pięć metrów ode mnie się wczytała do pamięci.

load „VICE CITY” – PLEASE PLAY ON TAPE Video killed the radio star

Na całe szczęście da się normalnie grać, a winę bym zrzucił na swojego laptopa ASUS z procesorem i5 2.5GHz 8GB RAMu i kartą GTX 1650 na którym grałem – w teorii nie powinna ruszyć, a jednak działa. Pewnym minusem jest też fakt braku polskiej wersji językowej – mi nie przeszkadzało, ale wspomnieć wypada.

Klaatu… Verada… N KHYKHYKHYKHY!

Niejednokrotnie zdarzyło mi się wjechać na kamień, po czym auto wystrzeliło w powietrze. Nieraz oponent wpadł w ścianę albo – o zgrozo! – w bok auta i nie chciał wyleźć. Z perspektywy tych kilku miesięcy, przez które grałem, muszę jednak stwierdzić, że tych sytuacji jest nieco mniej – kwietniowa i majowa aktualizacja poprawiła część błędów, dodała nowe ficzery jak łopata czy wspomniany wyżej Wartburg i Barkas. A, i mała uwaga – gra jest we wczesnym dostępie, ale jest całkowicie grywalna. Tony radochy może przynieść za to fizyka gry – widok skaczącej po wertepach Plymoutha Christine czy odlatującego w tył albo w górę przeciwnika po trafieniu jest uzależniający.

FRIFRIFRISTAJLO ŁAKA MAKA FĄ
Army of Darkness introduction scene ale to The Long Drive

Słowem podsumowania, The Long Drive to całkiem udana i ciekawa gra indie do bezcelowej jazdy po mapie wybranym przez siebie wozem z demoludów bądź Zachodu. W produkcji mamy multum mniej lub bardziej określonych aktywności, które możemy/musimy robić. Graficznie i dźwiękowo jest przyzwoicie – auta wyglądają i warczą jak ich rzeczywiste odpowiedniki, widać co jest czym, w nocy faktycznie jest ciemno, a burza piaskowa zasłania wszystko. Absurdalny klimat produkcji, gdzie z jednej strony jeździmy gratem, a z drugiej możemy nasikać na zombiaka albo postrzelać do królików bądź pędzić 200 km/h swoim Magnum Opus jest jedyny w swoim rodzaju.

masz Ty rozum i godność człowieka?

Komu bym polecił tą grę? Na pewno tym, którzy lubią sandboxowe doświadczenia i przekładają dobrą zabawę nad wypełnianiem kolejnych misji. Nieźle odnajdą się w niej także miłośnicy starych wozów, mogący przy nich pogrzebać, niekoniecznie brudząc się w nich albo wystawiając się na jesienne albo zimowe warunki atmosferyczne. Nie dziwi mnie zupełnie fakt, że redaktor Fasola umieścił ją w swoim wpisie na pierwszym miejscu jako króla gier graciarskich – bo na to bez wątpienia zasługuje.

meme machine, meme machine, ajm de fakin meme machine

zrzuty ekranu pochodzą z gry The Long Drive; podziękowania dla RzeczywistaLudzkaFasola i Eternit z Azbestu za informacje; egzemplarz został zakupiony ze środków własnych; opinia o grze jest oparta o godziny spędzone z nią

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *