Trochę przypadkiem, trochę w interesach przyjechaliśmy do Lublina z Filipem S.Osiowiczem na Lubelskie Klasyki Nocą. Filip ostatni raz tu był kilka lat temu natomiast ja byłem tutaj niedoświadczony niczym dziewczyny z kastingu na czarnej kanapie. Czy licząc mercedesy znowu grozi mi alkoholizm? Sprawdźmy.
Zacznijmy od suchara: ilu potrzeba redaktorów Recenzexu aby prawidłowo wjechać na teren imprezy? NIE WIEM, ale okazało się, że dwóch to za mało – zajechaliśmy z Filipem pod stadion od złej strony i przywitał nas… ZLOT FIATA MULTIPLI.
Gdy już trafiliśmy tam gdzie trzeba przywitali nas organizatorzy, którzy zarządzali ruchem. Było to niezbędne bo w tym miejscu jednocześnie dzieją się nie jedna, nie dwie a trzy lub więcej imprez motoryzacyjnych. Mamy pierwszy sektor z klasykami „Lubelskie Klasyki Nocą”, drugi sektor dla szurających o asfalt „Low Lublin” czyli stance, centralnie pod samym stadionem nowsze amerykańskie Muscle Cars, na drugim końcu zbiórka jednośladów, a gdzieś pomiędzy wszystko inne co nie pasowało do reszty.
I powiem szczerze, nic tak bardzo mi się nie podobało jak rozmowa między organizatorami imprezy na skrzyżowaniu gdzie rozmawiali, który bierze na swoją imprezę przyjeżdżające auto. Dosłownie to wyglądało jakby chcieli wyłapać najlepsze kąski na swój parking.
– Bierzesz to Audi?
– Biorę
>machnięcie kijkiem na parking stance<
– Bierzesz tą Hondę?
– Zostawię tobie
– Ok
>machnięcie kijkiem na parking klasyków<
– To BMW?
– Nie chcę
>machnięcie kijkiem na parking główny między wszystkimi imprezami<
Sama impreza trwa dosyć krótko bo zaczyna się o 20 a pożegnanie to już 21 godzina. Zagadaliśmy się trochę z uczestnikami i zawinęliśmy się gdy już większość się rozjechała czyli koło godziny 21:37 22:00. Co prawda na innych parkingach nocne życie dopiero kwitło ale to nie nasze klimaty więc się spakowaliśmy grzecznie do domu. No i jakby nie patrzeć to nasz sprzęt foto jest mocno niskobudżetowy więc po zmroku już lepiej nie strzelać zdjęć. Zauważyliście brak reklam na stronie? Robimy to probono więc nie oczekujcie luksusów.
Jednak ta godzina zlotu jest naprawdę treściwa. Rozrzut aut jest niesamowity. Przede wszystkim jest mnóstwo aut, które kiedyś były powszechne na drodze a teraz są na wymarciu. Jest to przyjemniejsza alternatywa niż oglądanie samych fur za miliony sprowadzanych ze Szwajcarii i USA (youngtimer warsaw, patrzę na was). I właściciele faktycznie znają swoje auta. Moja ulubiona rozmowa była z właściciele SVT, który posiada swoje Subaru od wielu lat i opowiadał jak dawniej dawał mu wycisk na torze Lublin a teraz służy mu jako daily. Dowiedziałem się, że naprawa skrzyni Aisin nie jest jakaś straszna, że rozkład mocy 50:50 jest bardzo przydatny w zimę i jakie są patenty z bezpiecznikami aby pobawić się elektryczną szperą. A i szyby dzielone są świetne w tym aucie bo działają jak owiewki więc nie ma huku wiatru.
Oczywiście Lublin nie jest wyjątkiem bo i tutaj spotkamy auta, które już wielokrotnie widywaliśmy wcześniej – maluchy, polonezy, mercedesy. Ktoś pamięta pijacką grę wymyśloną na Youngtimer Warsaw – 1 kieliszek za każdego Mercedesa? To tutaj wątroba też ucierpi.
Mimo to, widziałem też mnóstwo aut, których nie spotkałem na innych imprezach. Subaru SVT, Pontiac Fiero (jakimś cudem nie przerobiony na Fake-Ferrari), Ford Escord Cabrio, ŻUK 6×6!!!, Dodge Stealth, Mitsubishi Colt Cabri, Mitsubishi Eclipse gen 1, Acura Integra (no dobra, to widziałem na Kanjo Warsaw ale jednak rzadkie w opór), Buick Riviera Boattail, i przecudowna, przezajebista Toyota Carina A12.
Czy warto było? Jest o wiele bardziej kameralnie i łatwiej o rozmowę z innymi zmotoryzowanymi. Impreza też jest bardziej lokalna i nie cieszy się taką popularnością jak Youngtimer Warsaw gdzie można było spotkać wozy z całego kraju. Tutaj ekipa z mazowsza budziła zdziwienie. Mimo 150km do przejechania, bardzo chętnie tu wrócę jak tylko złożę do kupy swoje nieszczęście.
Kończę już swoje przynudzanie, niżej podrzucam resztę zdjęć z Lubelskich Klasyków Nocą, też znajdzie się kilka ujęć z Low Lublin i reszty grup. Mam wrażenie, że zbieranie różnych grup w jednym miejscu pokazuje, że motoryzacja powinna łączyć a nie dzielić. Oczywiście są też plusy ujemne jak patusy strzelające seriami z wydechów czy piłowanie motorów na jednym kole, no ale nie można mieć wszystkiego w życiu.