Koniec śmieszków! Będąc „motórzystą” z dziada pradziada, za nowy obiekt wbijania szpil wybrałem sobie znany, a przynajmniej kojarzony przez wszystkich Najtrudniejszy Rajd Świata.
Kurz wzniesiony przez uczestników 45 edycji już opadł, więc mogę pozwolić sobie na taki bardziej zbiorczy wpis. Bo co wydarzyło się na tej prawie jubileuszowej, ważnej dla historii rajdu edycji?
43 sekundy. Tyle wynosiła różnica czasu między pierwszym a drugim miejscem na podium. Kevin Benavides, mimo że wygrał tylko dwa etapy z całości, tryumfował nad swoim kolegą z zespołu Mechanicznej Pomarańczy (austriacki KTM), Tobym Pricem.
Tym samym „pomarańczowi” którzy przez 18 lat rozstawiali wszystkich po kątach i rządzili rajdem, po trzech latach wrócili na podium i rozwalili się na nim w całości, bo Husqvarna, ujeżdżana przez Skylera Howesa, który zajął trzecie miejsce, to marka premium KTM…
Maciej Giemza i Kamil Wiśniewski startujący kolejno na motocyklu i quadzie w rajdzie niestety nie dotarli do mety. Maciej, zawodnik Orlen Team, zasiadający na Husqvarnie FR 450 zaliczył wywrotkę na początku drugiego etapu. Kontuzja niestety okazała się na tyle poważna, że zrezygnował z dalszego uczestnictwa. Kamil również uległ wypadkowi, doznał złamania palców u dłoni, przez co również zrezygnował.
Ale! Jako naród możemy się szczycić, bo właśnie drugie najważniejsze wydarzenie tej edycji zawdzięczamy naszemu rodakowi. 18 letni Eryk Goczał, najmłodszy uczestnik w historii Dakaru, praktycznie z marszu, na swoim pierwszym Dakarze jako kierowca, sięgnął po złotego beduina w klasie SSV (side by side vehicle). Eryk dzierży teraz tytuły najmłodszego uczestnika Dakaru oraz najmłodszego zwycięzcy Dakaru.
Jak widać, dużo się działo. Dwa historyczne wydarzenia w historii rajdu oraz zadomowienie się organizatorów w Arabii Saudyjskiej.
Jednak, muszę się przyczepić. Nie chodzi mi o sposób organizacji, przebiegu rajdu, i tak dalej, i tak dalej, tylko o całokształt.
Gdy porównam sobie, przykładowo, Dakar ’90 a tegoroczny to mam wrażenie, że są to dwie różne imprezy, mające ze sobą niewiele wspólnego.
Oczywiście, maszyny i miejsce rajdu się zmieniło, wiadomo, niestabilna sytuacja polityczna w Afryce wygoniła rajd z Czarnego Lądu, ale te kilkanaście już lat temu zupełnie inaczej wyglądało uczestnictwo. Kierowca na Dakarze był zdany wyłącznie na siebie i na pilota, względnie roadbooka w przypadku motocyklistów. Startować mógł każdy, od profesjonalistów po kompletnych amatorów, co podkreślał sam Thierry Sabine, twórca rajdu. A dzisiaj? Dzisiaj aby wystartować w rajdzie trzeba wyłożyć grube tysiące euro, dołączyć do Rally Teamu, a wcześniej ukończyć jeszcze inne rajdy (Andaluzji i Maroka w zeszłym roku, w tym roku będą to Abu Dhabi DC, Sonora Rally, Desafio Ruta 40 i znowu Rally du Maroc).
Kolejna sprawa to monotonność, przynajmniej w przypadku motocykli. Inwazja KTMa, zmiana przepisów, regulująca konstrukcję motocykli oraz ograniczająca ich pojemność do 450 ccm sprawiło, że na placu boju ostała się tylko Honda i KTM ze swoimi markami (GasGas i Husqvarna).
Oczywiście nikt nie zmusi Yamahy czy BMW żeby pojawili się na starcie. Powiem szczerze, starcia producentów to główny powód dla którego śledzę motorsport. Dziś nie ma już tych ciar, jak wtedy gdy Peterhansel na Tenerze ścierał się z Oriolim na Cagivie, zwodząc go z trasy by potem uciec, zostawiając rywala w chmurze kurzu i z minutami do nadrobienia. A teraz, wszystkie nie dość że wyglądają tak samo to jadą tak samo.
Zespoły fabryczne to też już rzadkość. Ostały się zespoły KTMa i Hondy, reszta to już „zespoły sponsorów”. Energylandia Rally Team Goczałów, Duuust Rally Team, Orlen Rally Team…
Rajd przestał być poligonem dla producentów. Kto z Was widział w ostatnim czasie reklamę motocykla nawiązującą do Dakaru? Nie będzie już takich promocji modeli jak Honda NXR i Africa Twin, jak YZE 750T i Yamaha Super Tenere. Jak BMW i GS 100, Suzuki DR Zeta i DR 800. Wszystkie te kultowe motocykle wyrosły na Dakarze. I te czasy już nie wrócą, chociaż wszystkie główne dakarowe modele żyją i mają się dobrze, nawet Cagiva Elefant powstała z martwych za sprawą Ducati Desert X.
Dlatego, drodzy czytelnicy, chciałem Was zaprosić na moje rzewne wspominki traktujące właśnie o starych dakarówkach i o klimacie starego dakaru.