Ktoś kupił MOJĄ STARĄ (Mazdę) – recenzja byłego posiadacza

Dawno, dawno temu natchniony stary marzeniem i nową wizją końca świata – zakupiłem Mazdę 323 w samym środku pandemii. Pobawiłem się nią przez 2 lata i sprzedałem dalej. Kilka miesięcy temu wóz ponownie wypłynął na wierzch na sprzedaż. Teraz zauważyłem, że ogłoszenie zniknęło (miejmy nadzieję, że wóz trafił w dobre ręce) dlatego stwierdziłem, że to odpowiedni czas aby powspominać przygody z „Maździerzem”.

Pola Monola plus Coca-Cola

Od wielu lat, jeszcze przed zdaniem prawka, siedział mi w głowie pomysł zakupu starego japońskiego wozu. Najbardziej ekscytowały mnie kwadratowe shitboxy z ery lat 80-tych pokroju Toyota Corolla E8 lub Honda Civic ED. Częściowo winą za to obarczam anime Initial D gdzie główny bohater podbierał ojcu stary japoński złom (Toyota AE86 Panda Trueno, która nijak mechanicznie nie łączyła się z E8) a częściowo to, że chciałem doświadczyć tej legendarnej niezawodności starych wozów z kraju kwitnącej wiśni.

Shitbox – eng. grat, rupieć, złom

Marzenie pozostawało gdzieś w cieniu, lata leciały, era 80s oddalała się coraz bardziej od teraźniejszości. Po cichu przeglądałem OLXa w poszukiwaniu fajnego śmietnika ale nawet nie traktowałem tego na poważnie tylko raczej w stylu „Dobra synek, weź się pożegnaj z kim tam piszesz, ojciec chce samochody na oeliksie pooglądać.

Aż w końcu… PANDEMIA. Panika w mediach, panika wśród znajomych, panika w domu. Nagle okazało się, że świat się może jutro skończyć. Oczywiście nakaz siedzenia w domu oraz otrzymane „postojowe” to zapowiedź złych pomysłów. A pomysł był jeden ale za to duży – KUPIĆ WRESZCIE STARY JAPOŃSKI WÓZ. I znowu cyk OLX sekcja samochody ale tym razem z telefonem w ręce. Po wielu godzinach, kilkunastu telefonach i kilku rozczarowujących wizytach zacząłem tracić nadzieję, czy zdobędę cokolwiek co się odpycha o własnych siłach. Aż pewnego letniego poniedziałku pojawiło się ogłoszenie:

Mazda 323, jeżdżąca, sprawna.

Jeszcze tego samego dnia pojechałem ją oglądać i gdy już przybyłem pod adres to wiedziałem, że będzie ciekawie. Wszystkie poniższe pojazdy należały do jednego właściciela i właśnie on miał być sprzedawcą mojego wymarzonego shitboxa.

4 gruzy (istna kareta w pokerze)
A o to maździerz w dniu zakupu

Mazda 323 z 1986 roku z potężnym 1.3 na gaźniku z automatycznym ssaniem. Po krótkim szkoleniu z uruchamiania i obsługi tego wehikułu udaliśmy się na małą przejażdżkę dookoła osiedla. Jedno lusterko było amerykańskie i nic w nim nie było widać. Hamulce praktycznie nie istniały i z kołem z tyłu było coś ewidentnie nie tak. Problemy techniczne mnożyły się szybciej niż umowy na ten wóz. A posiadał on pięć (5) umów sprzedaży z czego moja miała być szósta (6). Po sprawdzeniu czy ciągłość jest zachowana nie zostało mi nic innego niż kupić to nieszczęście i przywrócić do uczciwego stanu. Dnia 29 lipca 2020 stałem się właścicielem „youngtimera„.

Przywiezienie grata do domu w eskorcie Corolli E11, którą już opisywałem.

Dobrze, to już kolejny akapit a ty drogi czytelniku wciąż nie wiesz jak to jest posiadać taką Mazdę dlatego przejdę do konkretów:

STARY TANI WÓZ TO NIE JEST AUTO DLA PERFEKCJONISTÓW

Zapamiętaj i wbij to sobie na stałe do głowy. Drobne problemy i wady będą mnożyć się w nieskończoność. Takiego auta nie da się doprowadzić do stanu perfekcji. Znaczy pewnie by się dało – ale kosztowałoby to tyle, że taniej kupić drugi taki sam ale w stanie perełka ze szwajcarskiego magazynu. Jak kupujesz taniego gruza to licz się z tym, że twoim celem jest doprowadzić do go stanu w miarę zdatnego do jazdy i nie przejmować się niczym więcej. To jest tak zwany Silent Hill Car, którego ktoś dawno temu zapomniał zezłomować ale wciąż jeździ więc trzeba kontynuować jego historię. Początkowy plan zakładał:
-wymiana płynów i rozrządu
-ogarnięcie hamulcy bo coś hałasuje i słabo hamuje
-sprawdzenie i zrobienie zbieżności
-umycie go bo cały się lepi od żywicy z drzewa pod którym stał
-wysprzątanie środka z liści i gałęzi żeby nie straszył przechodniów

4 sierpnia 2020 – Najpierw jednak musiałem zabrać auto na jakikolwiek warsztat obejrzeć w jakim jest naprawdę stanie. Padło na pobliską stację diagnostyczną połączoną z warsztatem gdzie zwykle serwisowałem swoje inne auta.

Pech chciał, że nie trafiłem na swojego ulubionego starszego diagnostę w którym jest jakaś pasja do aut tylko na młodszego chłopaka w moim wieku. Typ mało nie zszedł na zawał jak zobaczył to auto xD. Biedak pewnie wierzył, że całe życie będzie oglądać 3-letnie poleasingowe auta.

3 razy pytał się czy nie boję się tym jeździć mimo że mu tłumaczyłem że dopiero ściągnąłem i będę robił aż będzie w miarę sprawny. Przyczepił się, że po smrodzie wiadomo, że nie spełnia norm euro na co skwitowałem, że w ’86 nikt nawet w głowie nie miał tworzenia norm ojro. Dalej mamrotanie, że jednego światła nie mam gdzie pokazałem magiczną sztuczkę z dociśnięciem kostki. Od spodu zaczął się lament, że cieknie, wbiłem sam na ten kanał i faktycznie widzę ślad po oleju ale dosyć mały (miewałem gorsze ( ͡° ͜ʖ ͡°) )

Mistrzostwem świata były tuleje, jak się zużyły stare to ktoś zamiast je wyjebać to dołożył do nich nowe podwajając ilość tulei na wahacz xD

Dalej łolaboga opony inne, biedak nie sprawdził dotu to by się przekręcił i marudzenie, że tylne amory nie istnieją. W końcu kończymy oględziny i się pyta czy to ja chcę na klasyka więc mówię na razie chcę doprowadzić do użytelności i albo będzie potem klasyk albo wrak race – biedak nie wytrzymał i wyszedł zapalić.


Diagnosta ewidentnie świeży i jeszcze wielu rzeczy nie widział ( ͡°( ͡° ͜ʖ( ͡° ͜ʖ ͡°)ʖ ͡°) ͡°)

9 września 2020 – naprawa zawieszenia zakończona. Warsztat wykupił ostatni amortyzator dostępny w Polsce aby zamontować w moim gruzie. Niestety naprawa trwała tyle, że gaźnik się zamulił, auto straciło moc, dławiło się i krztusiło. Szukanie warsztatów, które by chciały się zająć gaźnikiem jest bezskuteczne. Wszyscy się boją i odmawiają robić. Miałem oddać wóz do serwisu motorów typu cross lub serwisu pił spalinowych.

21 września 2020 – maździerz podjął walkę i próbuje oddalić się od złomowiska. Gaźnik wrócił do życia. Pewnie przez 3 tygodnie stania wytrącił się syf z paliwa i dopiero po wypaleniu wróciło życie. W weekend wymieniłem olej i filtry. Zostało mi wymienić płyn chłodniczy i termostat bo auto jest niedogrzane. Przy prędkości przelotowej woda ma ok 60 stopni. Dopiero jak da mu się wycisk pod górę to osiąga 90 stopni.

Wziąłem go na test drive. W sumie to była pierwsza moja podróż za miasto. Miało być tylko wokół komina a wyszło prawie 100 km. To niesamowite ale auto prowadzi się pewnie i stabilnie czego bym się nie spodziewał nigdy po konstrukcji z lat 80 ( ͡° ͜ʖ ͡°)

27 września 2020 – płukanie chłodzenia, zlanie starego czynnika, wlanie czyścidła od liqui moly oraz wody a następnie 30 minutowa przejażdżka. Wypływały śmieszne gluty ale nie widać było aby coś był zaklejone w układzie. Założyłem wtedy, że czujnik temperatury źle pokazywał ale tak naprawdę to termostat mógł być cały czas otwarty.

9 października 2020 – razem z kumplem (dzięki Kondziu) wzięliśmy się za dopieszczanie wozu. Kompan poćwiczył odnowę felg, które rdzewiały i odmalował je na kolor beżony pasujący do karoserii. W międzyczasie zająłem się elektryką lamp i wreszcie podpiąłem światła pozycyjne tak jak trzeba (czyli wyciąłem niepasujące kostki i podpiąłem po swojemu)

10 października 2020 – śmietnik bez problemów dotarł na Youngtimer Warsaw a potem na autostradzie wycisnął 130 km/h potwierdzone GPSem.

Wciąż szybszy od nowej 3-cylindrowej fabii

21 października 2020 – po wjechaniu w dziurę wóz stracił zapłon na jednym cylindrze i chodził jak traktor. Zamówiłem nowe świece i przewody. Po dokładniejszej inspekcji okazało się, że jeden kabel się wypiął z rozdzielacza zapłonu. Mimo to wymieniłem już kabelki i świece. Świece były czarne – wóz pracuje na zbyt bogatej mieszance.

Podobnie jak twoi sąsiedzi – lepiej aby świece były białe a nie czarne.

15 listopada 2020 – wymiana żarówek w zegarach. Połowa była spalona i przy okazji chciałem obejrzeć wskaźnik temperatury ponieważ wskazywał temperatuę jakby cały czas był niedogrzany (patrz dwa zdjęcia wyżej)

5 stycznia 2021 – użytkownik wykopu @aarahon rozgryzł kable od systemu audio i wreszcie udało się zamontować radio. Radość trwała 24 godziny, potem system ładowania kaset się połamał. Ale za to uporządkowana instalacja pomogła już na zawsze i podpinanie kolejnych radyjek to była czysta przyjemność.

Próbuję odzyskać kasetę z tego cholerstwa

12 stycznia 2021 – maździerz startuje w pierwszym rajdzie nawigacyjnym od miesięcy. Poprzedni właścicielowie graciarze często brali go na zawody tego typu ale tym razem był to mój debiut. Koń doświadczony ale dżokej totalny amator – z pomocą doświadczonego pilota ukończyliśmy rajd na pozycji 5 z 37. Bardzo dobry wynik jak na pierwszą próbę.

Bóg się rodzi, moc truchleje
FSO Truck nam rdzewieje

21 marca 2021 – maździerz jedzie na Kanjo Night Warsaw – czyli „tajny” zlot dla starych japońskich wozów. Czuję się wyróżniony bo miejsce imprezy jest podawane tylko tym, którzy przejdą selekcję. Maździerz z racji wieku i charakterności kwalifikuje się na wjazd. Atmosfera niczym z Tokyo Drift. Mało tego Maździerz wybija się na tle imprezy – jako jeden z niewielu potrafi strzelać marchewą na zawołanie. Drobna wada wynikająca z rozstrojonego gaźnika stała się głównym ficzerem tego autka.

Maździerz z bliźniakiem – 323 kombi z końca produkcji z dieslem

1 kwietnia 2021 – Maździerz upada po raz pierwszy (takie mało zabawne prima aprilis). Korek oleju się wykręcił w trakcie jazdy i zgubiłem olej. Całe szczęście starczyło go na tyle aby wrócić do domu. Maździerz razem z kolegą Favorit trafił na robótki na tyły podwórka.

Zwracam uwagę, że auto trzyma się na żabie i koziołku I NIC NIE WPADŁO DO ŚRODKA.

16 kwietnia 2021 – oddałem Maździerza do warsztatu na wymianę tarcz i klocków. Powód? Tarcze są za łożyskiem a po latach nie ma opcji aby pod domem samemu wypchnąć te łożyska i piasty. Przy okazji oglądam, że Maździerz tak bardzo nie rdzewieje.

Not great, not terrible.

15 sierpnia 2021 – przez silne wiatry ukręciłą się tylna wycieraczka w trakcie jazdy. Na szczęście powodem była poluzowana śruba. Dokręcenie śruby naprawiło usterkę.

22 sierpnia 2021 – zamek maski się zaciął i nie chciał się już otwierać. Na szczęście przy pomocy kilku przedłużek odkręciłem zamek od pasa przedniego a potem odczepiłem linkę i przesmarowałem wszystko. Mimo to problem nawracał więc unikałem jak tylko mogłem otwierania maski

25 października 2021 – Maździerz startuje w kolejnym rajdzie nawigacyjnym oraz jedzie na Kanjo tego samego dnia. Wóz przejechał 300km tego dnia.

28 czerwca 2022 – Stopniowo przez nową zabawkę (Toyota Camry XV10) zaczęło mi brakować czasu przez co zmalała frekwencja wycieczek oraz awarii. Tego dnia to była jedna z ostatnich wycieczek oraz ostatnia awaria, którą miałem. Jadąc w korku zauważyłem, że wskazówka temperatury zaczęła rosnąć ponad normatywny stan. Okazało się, że wentylator się nie włączał. Po drobnym eksperymentowaniu okazało się, że wentylator działa prawidłowo ale czujnik się nie załącza. Podpiąłem wentylator na krótko z odrobiną regulacji jaką był przełącznik aby samemu sterować wentylatorem.

13 lipca 2022 – po niemal dwóch latach posiadania sprzedałem Maździerza. Miałem w tym czasie dużo problemów z Camry i limuzyna więcej stała w warsztatach niż jeździła i mentalnie nie wytrzymywałem ze świadomością, że mam 2 auta które ledwo jeżdżą oraz 1 które w ogóle nie jeździ. Dobijały mnie koszty jazdy przez rozregulowany gaźnik. Z perspektywy czasu stwierdzam, że mogłem zainwestować w instalację LPG i zostawić auto u siebie ale wtedy brakowało mi kasy i nadziei na Maździerza. Najbardziej żałuję, że nie nagrałem (ani nie zrobiłem zdjęcia) jak Maździerz odjeżdża w nieznane z nowym właścicielem.

Następny właściciel informował mnie, że w aucie niezbędna była wymiana uszczelki pod głowicą. Możliwe, że przyczyną była awaria wentylatora z czerwca chociaż wózek zawsze pił borygo i wciągał olej niczym Whitehouse wciągała białe proszki więc ciężko stwierdzić kiedy UPG umarł.

Kilka miesięcy temu Maździerz wrócił na OLXa gdzie przez długi czas wyczekiwał swojego nowego właściciela.

Dokładnie to samo przeżyłem czytając opis Maździerza xD

Niedawno zauważyłem, że ogłoszenie zniknęło. Po rozmowie z teraz-już-byłym właścicielem potwierdził, że udało mu się sprzedać auto komuś z W*rszawy. Maździerz po raz kolejny mimo, że był już jednym kołem w hucie to uciekł przed złomowaniem do rąk prywatnych. I liczę, że będzie wiernie służył. Ten wózek nie musiał być najpiękniejszy czy najszybszy. On miał jeden cel – dawać radość każdemu kolejnemu właścicielowi.

Jeżeli ktoś miałby zaczynać swoją przygodę tak jak ja z youngtimerami to uważam, że nie ma lepszego auta na start jak Maździerz. Na tyle niezawodny, że zawsze dowiezie. Na tyle prosty, że każdy mógł w nim grzebać. Na tyle tani, że nikt nie bał się go użytkować. Wózek jednym kołem na złomowisku ale trzema innymi w drodze na kolejną przygodę.

Nie wiem co było dalej ani w jakim stanie aktualnie jest Maździerz ale wierzę, że któregoś dnia go zobaczę na zlocie youngtimerów. Śmietnik 323 kupiony za połowę minimalnej pensji.

One thought on “Ktoś kupił MOJĄ STARĄ (Mazdę) – recenzja byłego posiadacza

  1. 2 sierpnia 2023

    Mazdzierz wypija wiadro benzyny i wraz ze swoim nowym właścicielem, pokonuje trasę z Mińska do Warszawy.

    3 sierpnia 2023.

    Myjnia i inne takie. Dziewczyny się za nim oglądają. 😉

    11 grudnia 2023

    Codziennie, nawet największe mrozy jeździ i jeździ. Nie umiem tego wyjaśnić. Może to ten popromienny złom z którego został zrobiony w hiroszimie tak działa. 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *