Ach tak, aura za oknem niewątpliwie przypomina nam że zbliża się początek zimy. To wtedy nagle wyjeżdżają te wszystkie kopcące auta, których latem nie widać. Grzyby wyciągają z czeluści garaży swoje Mercedesy beczki 200D, 240D a nawet i tutaj ostrożnie 300D z normą kapeć 6TEMP i jeżdżą dzień/noc non stop 24/7 wytwarzając smog, nie patrząc na ceny oleju opałowego, mazutu czy przepalonej frytury. Ale chwila, każdy kto nie jest stałym kuracjuszem pewnego ośrodka wypoczynkowego w Choroszczy/Tworkach/Gostyninie czy jak tam się nazywa taki ośrodek wczasowy w twoich okolicach, widzi że tak przecież się nie dzieje.
Dziś porównamy sobie wybrane emisje aut, oczywiście wpis nie ma charakteru czysto naukowego, nie mam zamiaru udowadniać że hurr duur stare auta są ekologiczniejsze, a i z ich rur wydechowych wydobywają się zapachy fiołków lub chociaż kostki do kibla Domestos o zapachu leśnym. Nie, a szkoda. Wkurza mnie natomiast porównywanie jakie to nowe auta są ekologiczniejsze od starych. Weźmy sobie dziś za benchmark typowy dupowóz miejski segmentu B sprzed 25 lat i porównajmy do niektórych nowych lub prawie nowych aut, które obecnie jeżdżą po drogach miast. Za benchmark do tego wpisu wziąłem Skodę Felicie z silnikiem 1.3 68KM. Wg. producenta i instrukcji obsługi wóz legitymuje się emisją CO2 na poziomie 160g/km. Miejski wóz, którym za chwilę do Kra#owa czy Warsz*wy nie wjedziesz, wot i paradoks, czy tam czeski film XD
Ktoś zaraz powie, ale porównałeś znacznie większe i mocniejsze auta, do pierdzidła z 68KM? Tak i owszem, mogłem nawet jeszcze większe typu Mercedes G-klasa z potężnym v8, ale nie w tym rzecz. Próbuję porównać tutaj czym jeździło się po mieście kiedyś, z tym czym przeważnie jeździ się teraz. Prawda, retoryka na poziomie pawiana, ale na takim samym poziomie jest publiczny dyskurs o tym zagadnieniu więc jestem tutaj kryty przed hipokryzją ( ͡° ͜ʖ ͡°) Nikt teraz właściwie nie wozi dzieci do szkoły takimi samochodami jak Felicia, stare Polo czy Fiat Ćpunto, primo przez bezpieczeństwo, secundo bo wstyd. Pomijając może ludzi spod znaku BIG SCENIC ENERGY.
Do czego zmierzam tymi porównaniami? Może komuś do rozumu, ale chwila jednak może nie, bo nikt decyzyjny i tak nie czyta tego bloga. Chciałem tylko pojojczyć jak bardzo mało wspólnego z prawdziwą ekologią ma forsowana przez mainstream „ekologia”. Wyrzucanie sprawnych rzeczy na śmietnik przez sam fakt, że są stare na pewno nią nie jest. Powinno się promować jak najdłuższe korzystanie z rzeczy bo to stoi w zgodzie z racjonalnym wykorzystywaniem zasobów. Inna sprawa że auta urosły bardzo, fizyki nie da się nagiąć więc czy ktokolwiek wydaje się przejmować zwiększoną ilością pyłu z okładzin hamulcowych i ścieranych opon przez większą średnią masę aut? Unos wtórny to także element smogu miejskiego. Śmieszą mnie również argumenty o konieczności odmładzania parku samochodowego. Moje pytanie, czy ktoś namawiał ludzi do wyrzucania na złom Polonezów czy Dużych Fiatów?
Stare auta eliminują się same. Jedne szybciej, drugie wolniej. To zależy od wielu czynników. Na przykład takie Audi 80 eliminuje się samo znacznie wolniej niż Renault 14 (co to w ogóle kur#@ jest – rzekłby przeciętny zoomer), ale nie zmienia to tego że liczba egzemplarzy każdego auta po zakończeniu produkcji zmierza do 0. Czy to korozja, czy brak części, chybione rozwiązania techniczne, los większości aut jest tak samo z góry przesądzony. Tylko garstce uda się przetrwać dzięki zapaleńcom, którzy z uporem zawracania kijem Wisły utrzymują stare wozy na chodzie. Takie są brutalne prawa natury. Nie ma tutaj konieczności przyśpieszania tego procesu. Także wprowadzanie stref czystego transportu w miastach w kształcie jaki one mają przybrać uważam za czystą herezję. Rozwiązują one problem, który de facto sam się rozwiązuje. Jedyne co zrobią to utrudnią życie ludziom, którzy i tak ledwo wiążą koniec z końcem.
One thought on “Auta „ekologiczniejsze” od starego gruza”