Volga, Volga, rakkaus tai kuolema pelkoa
Tanssiorkesteri Lossimies „Volga”
Ostatnio pracując nad wpisem o Trevi przypomniałem sobie o Wołdze… No przypomniałem to za duże słowo, bo generalnie co jakiś czas myślałem nad wpisem o radzieckim wozidle dla służb, jednak zazwyczaj inne wozy mnie pochłaniały. No co by nie mówić, tak wołga wryła się w popkulturę, zarówno jako niesławna Czarna Wołga (zapoczątkowana przez M21), jak i wóz dygnitarzy i pewna konkurencja dla Tatry… No ale nic, oto GAZ 24 Wołga, niekoniecznie czarna. ( ͡° ͜ʖ ͡°)
Historia modelu 24 wiąże się rzecz jasna z modelem M21. Plany na następcę M21 zaczęły się rodzić na przełomie lat 50.-60., chociaż też czasem wskazuje się 1961 albo ’62 rok. Prace nad nowym modelem nadzorował Aleksander Newzorow.
Uznano iż wóz powinien mieć trzy silniki, zmodernizowane R4 z „21”, nowe V6 oraz silnik V8, pochodzący z GAZa Czajki i GAZa 23 – czyli M21 przeznaczonego dla służb. Mocniejsze silniki miały otrzymać automat i podwójne reflektory; ostatecznie V8 miało ujednolicony front ze zwykłą Wołgą, chociaż można znaleźć zdjęcia „24” z podwójnymi reflektorami.
Od razu dementując, 24 NIE BYŁ SPOKREWNIONY Z WARSZAWĄ 210. Kiedyś, przy wpisie o „210” – który pewnie przypomnę na Recenzexie – wspominałem o „wzorowaniu się” na ówczesnym Oplu Rekordzie, chociaż też wskazuje się inspirację Fordem Falconem.
Linia boczna miała być inspirowana AMC Ramblerem czy Mercedesem W111. Za stylistykę „24” odpowiadali Leonid Cikalenko i Nikołaj Kiriejew i trzeba przyznać – ładnie narysowali Wołgę.
Jakby nie patrzeć, w inspiracji Oplem może być coś w tym na rzeczy: M-20 Pobieda miała być ukradzionym Oplem Kapitanem (jej historia jest poryta i grubymi nićmi szyta), a że Moskwicz 400/401 był zarąbanym Kadettem dosłownie z linią produkcyjną, to też nie jest wykluczone. Ot, radzieccy uczeni zapatrywali się na zachodnie wozy jakby nie patrzeć. Inna sprawa, co ma wspólnego „210” z „24” prócz ogólnego zarysu sylwetki i „klasycznego” układu napędu? Kurwa nie wiem.
Niezależnie od tego, czy Wołga z wyglądu była skopiowanym Oplem Rekordem czy innym, tak pierwsze pojedyncze sztuki zaczęto wytwarzać w 1968 roku. W produkcji był jeszcze poprzednik, model M21, którego produkowano do 1970; sam ’70 był pierwszym rokiem seryjnej produkcji 24 – wytworzono ich wówczas 18 tysięcy sztuk.
Jeśli chodzi o sylwetkę, to GAZ 24 w stosunku do poprzednika jest niższy, szerszy i dłuższy. Nadwozie zyskało atrakcyjne wówczas kanty i proste linie, oczywiście w duchu lat 60. – to nie był typowy kanciak jak chociażby FW 11 czy inne z lat 70.
Po poprzedniku Wołga odziedziczyła konstrukcję podwozia, a także zawieszenie czy układ napędowy. Dzięki solidnej konstrukcji 24 sprawdzała się dobrze na kiepskich drogach, chociaż okupowała to masą własną wynoszącą 1420 kg, a także mocno-średnią dynamiką. Wołga mierzyła 4.7 metra długości, 1.8 metra szerokości oraz 1.49 metra wysokości; 24-02 miała 1.5 metra wysokości.
Oprócz zwykłego sedana, Wołga 24 była dostępna w nadwoziu kombi o oznaczeniu 24-02, zarówno jako cywilna, jak i karetka 24-03. Trochę to dziwne, bo poprzednia Wołga M21 miała kombi M22 i wersję M23 dla służb, no ale cóż, radziecka metodologia oznaczeń.
Wersja sedan i kombi miały wersje taksówkarskie, odpowiednio 24-01 i 24-04. Samo kombi miało koło zapasowe w schowku pod tylną klapą oraz trzy rzędy siedzeń, z ostatnim rozkładanym – 24-02 miało wyższą masę wynoszącą 1550 kg i przyspieszenie wynoszące 25 sekund do setki.
Odmianą GAZa 24 Wołgi, którego pozostawiono w fazie prototypu, była Wołga 24-95, podwyższony wariant z napędem na cztery koła. Pojazd stworzony w 1973-74 roku wykorzystywał układ napędowy z UAZa 469 i miał reduktor. Zachował się jeden egzemplarz.
W środku Wołga miała dwie kanapy w wersji przedliftowej albo dwa oddzielne fotele z przodu i kanapę tylną w poliftowych.
Przednie fotele można było złożyć przez co można było spać w aucie. Siedzenia były miękkie, z obiciami skajowo-materiałowymi oraz z podłokietnikami i bez zagłówków, a dźwignia hamulca ręcznego mogła zmiażdżyć kolano kierowcy podczas wypadku, no ale cóż – takie czasy były, do bezpieczeństwa nie przywiązywano wagi.
Ergonomia na pierwszy rzut oka była dziwna – z jednej strony dźwignia biegów czy radio w zasięgu kierowcy, zaś z drugiej światła drogowe włączane stopą, czy też nagrzewnica włączana z komory silnika… Jakby nie było, wnętrze Wołgi było wygodne i wyglądało po amerykańsku.
Do napędu Wołgi zastosowano silnik czterocylindrowy, gaźnikowy, rzędowy OHV o pojemności 2.4 litra i mocy 85 KM lub 95 KM – mocniejszy silnik był przystosowany do benzyny wysokooktanowej. W przednim pasie było ukryte miejsce na korbę rozruchową.
Jednostka była ośmiozaworowa i napędzała tylne koła poprzez manualną skrzynię czterobiegową; wariant V8 miał skrzynię automatyczną, 3-biegową. Sedan z silnikiem R4 rozpędzał się do 145 km/h, a przyspieszenie 0-100 km/h wynosiło 19 sekund; średnie spalanie wynosiło około 8-11 litrów na sto kilometrów.
Opcjonalnym silnikiem, dostępnych w eksportowych egzemplarzach, był silnik Diesla Peugeot-Indenor. Belgijski eksporter Scaldia Volga kupował radzieckie wozy i wyposażał w dyszla o pojemności 1.9, 2.1 lub 2.3 litra. Takie Wołgi miały oznaczenie GAZ 24-76; czasem mówi się na nie „Scaldia Wołga”, od nazwy importera.
W zawieszeniu zastosowano wahacze z przodu, sprężyny śrubowe i amortyzatory, zaś z tyłu resory piórowe i amortyzatory oraz tylny most. Ta kombinacja sprawiała, że Wołga jeździła dosyć miękko i dobrze spisywała się na nieutwardzonych czy gorszych drogach. Za hamowanie odpowiadały hamulce bębnowe. Sam układ hamulcowy miał części wspólne z UAZem (szczęki, cylinderki, etc), co ułatwiało naprawy. Montowano bezdętkowe ogumienie 14-calowe. Względem poprzednika, „24” miała mniej punktów smarowania – zmniejszono ich liczbę z 38 (!) do 9.
Wersje przeznaczone dla służb, tak zwane „daganiałki” 24-24, otrzymywały mocniejsze silniki V8 5,5l/195 KM – no w porównaniu z tym iż reszta była seryjna, wraz z hamulcami bębnowymi czy zawieszeniem typowym do dostojnej jazdy, a nie rajdów, stanowiło wybuchową mieszankę.
W ramach poprawy sterowności, V8-mki dostawały płyty żeliwne do bagażnika, zaś samo nadwozie dodatkowe wzmocnienia. Sama Wołga w cywilnym wydaniu miała chociażby seryjny radioodbiornik z wysuwaną (!!!) anteną czy mocowania pasów bezpieczeństwa – wspomagania kierownicy jednak nie było.
Chociaż produkcja 24 trwała do 1985 roku i wytworzono jej 1.4 miliona, to jej konstrukcja była robiona do XXI wieku. Nie żartuję – oprócz modelu 24-10 (w skrócie oplastikowiona ale bardziej przystępna)
stworzono 3302, później 3310 (to ten podobny do Trevii czy odwrotnie)
czy inne 31105.
Z tego co przeglądałem pobieżnie, to różnice pomiędzy kolejnymi modelami ograniczały się do innych paneli nadwozia czy zmian w silniku. Żeby było śmieszniej, miała powstać pewna partia 3311 z silnikiem 2JZ z Toyoty. TAK, DWA JOT ZET W WOŁDZE, CZUJECIE TO FANBOJE JAPAN DOMESTOS I SUPRY IV? XD
GAZ 24 Wołga całościowo jest niezłym autem. Oczywiście, ma swoje wady jak średnie osiągi, średnie hamulce bębnowe, czy też radziecką jakość. Dziwaczna jest także ergonomia, która wskazuje na radziecki rodowód konstrukcji – wiele rzeczy można obsłużyć w grubych rękawicach, bez zdejmowania ich. Jakby jednak nie patrzeć, to Wołga jest niezła, nawet bez tej aury wozu KBG do porywania dzieci/bezdomnych na organy. Szkoda tylko, że też się stała przedmiotem pompowania bańki spekulacyjnej i nierealnych ofert… W ówczesnym cywilnym parku maszynowym ZSRR była najwyżej pozycjonowanym wozem – po niej była Łada, niżej Moskwicz i najniżej ZAZ.
W porównaniu z totalnymi odpadami jak zaporożec, tavria czy łada 110 i późniejsze, to faktycznie udany wóz, nawet bez porównywania jakości czy stylistyki do tych trzech taczek. Inna sprawa, iż jednak projektowano i robiono ją w latach jakby nie było – największego prosperity i szczytu motoryzacji z Bloku Wschodniego, chociaż padającego od przełomu lat 70-80.
Źródła: „GAZ-24 Wołga” z książki Zdzisława Podbielskiego „Samochody osobowe krajów socjalistycznych”, rozdział „Związek Radziecki”; Automobilownia; Auta5p; Avtoclassica
zdjęcia: praca własna, zdjęcia producenta, Auta5p, OLX, Avtoclassica, EN Wikipedia
Akurat w tupanym przełączniku świateł nic dziwnego nie widzę, to było popularne rozwiązanie.
I moim zdaniem wcale niezłe, szalenie rzadko trzeba jednocześnie operować przełącznikiem świateł i sprzęgłem.
Tak, swego czasu było to powszechne rozwiązanie, potem uznano że wygodniej jednak włączać światła manetką przy kierownicy ; ) zresztą na podobnej zasadzie było także z pompką od spryskiwaczy, niektóre wozy miały nożną pompkę, a już wczesne „maluchy” gruszkę na desce rozdzielczej – na szczęście potem wprowadzono normalną.