Samochód znany też jako „Żuk wersja limuzyna”. „Duma” naszego przemysłu motoryzacyjnego. Pojazd który nigdy nie wzbudzał czyichś szczególnych emocji, ani nie miało to wielkich osiągów, ani nie miało niezniszczalnego silnika, ani nawet nie rozbudzało marzeń o jej posiadaniu jak była nowa, bo najpierw to były auta ubeków, dygnitarzy i taksówkarzy, a potem już się zrobiło za stare i już w ogóle był wstyd się tym pokazać (w filmie „Co mi zrobisz jak mnie złapiesz” fajnie to pokazali, dobry film Barei, więc polecam).
Że nie wspomnę o tym, że to nie był zbyt wielki powód do dumy, bo nie dość, że to żadna nasza konstrukcja, tylko licencja a na dodatek radziecka i jako wisienka na torcie, przestarzałe coś co dostaliśmy od Stalina zamiast pięknego włoskiego Fiata. Linia nadwozia z lat młodości naszych pradziadków, którą niepotrzebnie tłukliśmy o kilkanaście lat za długo, a najmłodsze sztuki w tym roku kończą, bagatela, 50 (słownie: pięćdziesiąt) lat. Owszem, w późniejszych latach wzbudzała pozytywne wspomnienia ludzi, którzy tęsknili za młodością. Były kluby, fora, relacje z remontów, poszukiwania części i ludzi związanych z ich produkcją, wielkie odbicie z dołka cenowego i szybowanie cen mocno w górę, tylko to było lata temu, a ci ludzie to już dziadki po pięćdziesiątce. Przyjdzie taki młody człowiek w nadziei że sobie poogląda maluchy, albo Polonezy czy Mercedesy 190, które pamięta z dzieciństwa i co mu się przypomni na widok takiej Warszawy? Wizyta w muzeum sprzed czterech lat? Program telewizyjny o starych samochodach? Popatrzy taki przez chwilę, pomyśli „no fajne, takie staromodne, nawet ciekawe”, zobaczy logo, że to ciećwierz z fabryki dużych Fiatów i Polonezów i sobie pójdzie obojętnie dalej, bo co go obchodzi samochód, którego nigdy nie widział na parkingach, nie przypomina sobie go wśród pojazdów sąsiadów czy znajomych, w dodatku jedyna osoba, która kojarzy ten samochód z najbliższego otoczenia to tata, bo kiedyś takich kilka widział – dziadek już nie pamięta, bo nie żyje.
Także Warszawom na takich zlotach dziękujemy, żegnamy, wasz czas już przeminął, nie zawalajcie miejsca na parkingu, bo w wasze miejsce wjadą aż dwa auta: maluch i Cinquecento i przy nich człowiek bardziej się rozbudzi.