Otrębusy kiedyś i dziś, czyli o pewnym muzeum słów kilka. Część 2. Dziś

Mówiłem, że zrobię drugą część nie każąc Wam czekać daremnie na coś, co się nie wydarzy:)

Mieliśmy ostatnio spotkanie redakcyjne (libacja alkoholowa – przyp. red.), podczas którego stwierdziliśmy, że wypadałoby zobaczyć otrębuską ekspozycję znów po latach zobaczyć jakie zmiany się dokonały na owej ziemi przez tych kilkanaście lat. Nie wahając się zbyt długo wsiedliśmy w samochód red. Krokieta i zajechaliśmy na miejsce przy akompaniamencie głośnej muzyki (i krzyków kierowcy na innych uczestników ruchu). I cóż tam zobaczyliśmy?

Zwiedzających cały czas witają akcenty militarne…
Chociaż większą uwagę przykuwa jeden z dwóch zachowanych prototypów polskiej ciężarówki terenowej Budołaz.
O, a cóż to się stało? Skończyło się trzymanie eksponatu w nienagannym stanie pod dachem.
Szwedzko-włoski wynalazek.
A na wejściu do pierwszej hali wita nas wspaniały Horch ociekający przedwojennym przepychem.
A obok stoi jego (prawie) rówieśnik.
Pierwszy Rolls-Royce na wystawie, obok niego stoi drugi.
Chevrolet z „Chłopaki nie płaczą” – tym razem można go obejrzeć z każdej strony.
Rolls-Royce starszej daty, w otoczeniu dwóch innych Rolls-Royce’ów.
Do trzech Rollsów sztuka!
Stalinowski ZiS – stoi w podobnym miejscu co przed laty.
Cadillac. I wszystko jasne.
Buick z najlepszych czasów Ameryki, a pod nim bardzo rzadki Polski Fiat 508 Sport zachowany w liczbie trzech, może czterech egzemplarzy. Ciekawe czy Buick jest wszędzie szczelny.
Wnętrze każdego amerykana z tamtych lat to małe dzieło sztuki – w tym wypadku Ford Thunderbird. Ten sam co w poprzedniej galerii.
Fiat 1300/1500, czyli dawca mechaniki dla Dużego Fiata i Poloneza. Widziałem go już te 16 lat temu, tylko wtedy nie było sposobności zrobić mu zdjęcia. Stał niedaleko Renault Floride,
Tutaj przedwojenne Fordy, z lewej na pewno model A.
A tutaj Taunus, tak przez jakiś czas nazywały się zachodnioniemieckie Fordy.
Tak to w środku się prezentuje.
Tu mniej więcej stała ciężarówka Renault, teraz w jej miejscu jest takie coś z autkami, które są w tym muzeum od zawsze.
Ten rządowy Peugeot podobnie. Polecam też zwrócić uwagę na roadstera BMW w tle.
Tym razem stoi w towarzystwie innych polskich rządówek – Cadillaca Gierka i Volvo Jaruzela albo Wałęsy. Dawniej tu stały Jaguary, Fiat 125p Kwaśniewskiego i Alpine Renault.
Bez sensu tył jest pod ścianą, bo to Bis. Jego stan też nie ma sensu.
Modelik dla szkół pokazujący jak działają poszczególne elementy samochodu.
Garbaty Wartburg, któremu wreszcie można się przyjrzeć z każdej strony.
Charakterystyczna kierownica ze starszych roczników mająca ułatwiać wsiadanie.
GAZ 67, tzw. Czapajew. Aparat zaprotestował przy fotografowaniu ruskiego żelastwa.
Rodzinka Dixi w komplecie – sportowa wersja Wartburg i stateczny cywil.
Jakieś Porsche.
O, to już ciekawsze, mała bawara do wygrywania rajdów.
Kolejny Rolls-Royce w otoczeniu ubóstwa.
Pamiętacie filmowego 125p kabriolet? Wywalili go na zewnątrz, ktoś stwierdził, że trzymanie auta bez dachu poza halą to dobry pomysł.
A pomieszczenie z autami z filmów o papieżu obecnie wygląda tak. Taki miszmasz zorientowany na przedwojnie.
Słynny radziecki bard, Bułat Okudżawa.
W towarzystwie Ojca Świętego.

No i cofamy się ku wyjściu.

Ten Ford wyglądający na 1958 rocznik to niezły rarytas z tym demontowalnym dachem
Wygląda jak jakieś Aero 30 po przejściach.
Bardzo wczesna Syrenka ponoć z zerowym przebiegiem
Maska uchylona więc oczywiście, że zapuszczamy żurawia do środka.
Kolejne dwa Rolls-Royce’y – sporo się już tego robi.
Traktorek-samodział z paroma częściami ze starej BMW.
Multipli kiedyś nie zrobiłem osobnego zdjęcia, czas to nadrobić. Kiedyś stała nieopodal Syrenki kabrio.
No i BMW Isetta – tym razem z przodu.
Znowu Rolls-Royce. Serio?
Czechosłowacka Praga. Możliwe, że to model Praga-Oświęcim, czyli egzemplarz z polską historią.
Ten sam Horch co przed laty. Tylko emblemat Auto Union gdzieś mu zaginął w akcji.
Sekcja wojskowa z Polskim Fiatem 508 na czele.
Kiedyś Austin robił dwie osobne linie modelowe: bardzo proste i ubogie oraz bogato-prestiżowe. Tu mamy taki model bogato-prestiżowy.
No i 508 Sport z tyłu. Pod Buickiem.
Tego pacjenta niestety nie udało się uratować.
Wnętrze jednego z (bardzo, być może zbyt) wielu Rolls-Royce’ów.
Stary pędzik.
One tak wiszą odkąd pamiętam.
Galeria jednośladowa.
Takie kiedyś były czasy, że opony zamiast wymieniać na nowe to bieżnikowano od nowa.

No i tak to wygląda obecnie tak kolekcja. To nie są dosłownie wszystkie auta obecne na ekspozycji, no ale powiedzmy, większość pozwalająca się zorientować w temacie. Jeśli mogę to jakoś podsumować to tak: fajnie, że trochę poluzowali z ilością aut, dzięki czemu to co jest można sobie lepiej obejrzeć, z drugiej strony trudno się oprzeć wrażeniu, że wiele aut to są zabytki raczej nieruchome, a wystawienie paru wozów na zewnątrz na pastwę warunków atmosferycznych zakrawa na skandal.

No i jeszcze jedna rzecz: pogrzało ich do reszty z tymi Rolls-Royce’ami. Serio, jest wiele wspaniałych marek motoryzacyjnych, RR to były niesamowite maszyny, ale to jeszcze nie oznacza, że trzeba tę markę tak eksponować w ilościach hurtowych. Jeśli właściciele nie mają pomysłu czym innym zapełnić te hale to polecam wybrać się do sąsiadów, może odsprzedadzą jakieś fajne eksponaty.

Bo tak się przypadkiem składa, że to muzeum sąsiaduje z kilkoma działkami, które są wręcz, za przeproszeniem, nafaszerowane ciekawymi okazami, które niszczeją porzucone. Oto i kilka z nich.

Biedny Trabancik, w tym kolorze fajnie by się komponował przy Buicki, Chevrolecie i Syrence kabrio.
A nie jest on osamotniony w niszczeniu.
Dawny król polskich targowisk.
O, tu jest ciekawie dopiero: nie dość, że amcar po przejściach na lawecie, to jeszcze kilka pięknych zabytkowych ciężarówek, a daleko w tle stoi małoseryjny polski wóz transmisyjny TWT Mielec.
Idziemy na drugą stronę ulicy, a tam tylko więcej z komuny i zachodu.
I robią one za kompozycję między krzaczkami.
Tutaj całkiem wyraźnie widać VW Transportera T2 – rzecz niezwykle cenna i droga w stanie idealnym, a tu? No cóż…

No i tak to właśnie sprawa wygląda obecnie z tym muzeum. Jest ono cały czas czynne, a ostatnimi czasy przechodzi oblężenie gości i wszelkich „znafców” od samochodów Warszawa w związku z odnalezieniem… a zresztą wszyscy wiedzą co oni tam przywieźli, bo gadają o tym ostatnio dosłownie wszyscy spece od branży motoryzacji zabytkowej.

Czy muzeum warto odwiedzić? To już polecam Państwa indywidualnej ocenie. Miłośnicy gratów i Rolls-Royce’ów będą zachwyceni. Reszta różnie, zwłaszcza w tych czasach. W 2008 nie mieli oni konkurencji, obecnie owa konkurencja jest: Końskie, wystawa w FSO, Oława, Szczecin, jest w czym wybierać. Pozostaje mi życzyć właścicielom zdrowia, determinacji (czy też ochoty) na utrzymanie tych samochodów w jak najlepszym stanie, a ich synowi jak najwięcej hajsu na te wszystkie Ferrari, Aston Martiny i Mercedesy.

Ten wpis też kończę małym suplementem sprzed niemal 20 lat, tym razem w postaci Mikrusa.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *