Relacja z 72. rocznicy FSO – wyjątkowo pogodnej jak na listopad

Kurde, ja na tym blogu nie robię praktycznie nic poza jakimiś relacjami ze zlotów i imprez jakby to był jakiś relacjex, albo wycieczex, dobra nieważne. Jedna z takich imprez, które zaliczam obowiązkowo co roku jest bez wątpienia rocznicowy zlot pod Fabryką Samochodów Osobowych, byłem na takowym już w 2006 roku, ale o tym dzieciaczki moje innym razem, a od mniej więcej 2011 roku przybywam tam praktycznie corocznie. Jak ta impreza wyglądała w tym roku?

No zacząć trzeba niestety od łyżki dziegciu: niejednokrotnie pisaliśmy na łamach tego blogiszcza o tym, że W*rszawa posysa i w innych miastach są lepsze imprezy, a tym razem się to poniekąd potwierdziło, ponieważ jak się okazuje nawet wspólna pasja może dzielić ludzi. Do 2019 roku imprezę prowadził FSO Auto Klub, a później sprawa się nieco pokomplikowała, bo schedę po dotychczasowych organizatorach próbowały przejąć dwie różne ekipy, które jakoś nie wykazywały wielkich chęci do współpracy. Początkowo wyglądało to tak, że działy się po prostu dwie różne imprezy pod Fabryką z dwoma różnymi organizatorami, ale ludzie mieszali się ze sobą tak, że różnice się zacierały pomiędzy zwykłymi uczestnikami – jedynie organizatorzy robili swoje po swojemu. W tym roku już jedna ze stron otwarcie obsmarowywała drugą na łamach fejsa. W dodatku ci drudzy umówili się z obecnym właścicielem terenu, że w takich i takich godzinach będzie się odbywać impreza, a ci pierwsi stwierdzili, że oni zaczną swój zlot wcześniej bez niczyjej zgody tak na hejnał i znowu będą dwie imprezy z dwoma różnymi organizatorami pod bramą FSO. Koniec końców wyszło tak, że ci pierwsi musieli ustąpić i zrobili swoją imprezę z dala od Fabryki pod Stadionem Narodowym robiąc potem przejazd do Falenicy na teren byłego Ośrodka Badawczo-Rozwojowego Samochodów Osobowych, czyli miejsca, w którym opracowywano nowe modele aut z FSO, zaś ci drudzy w spokoju rozkręcili swoją imprezę pod bramą.

Ja postanowiłem na imprezę tych drugich, bo w końcu tradycyjnie zawsze na te zloty przyjeżdżało się pod bramę i tradycji musi stać się zadość – nie obchodzi mnie w tym wypadku zrobienie dobrze jednym, albo pokazanie języka drugim i sądzę, że nie tylko ja miałem wywalone na animozje między organizatorami, a chciałem po prostu uczcić na spokojnie rocznicę ważnej dla mnie Fabryki, która wypuściła ładnych parę aut, które w miarę niezawodnie woziły moje niewdzięczne cielsko.

Dobra starczy tych literek, czas na obrazki:

Zaczynamy od jednego z moich faworytów ze względu na bycie licencyjnym jeszcze Fiatem i to w przyjemnym brązowym kolorze zarówno nadwozia jak i tapierki oraz dywaników – spójność kolorystyczna – jest!
Większość imprezy wyglądała właścnie tak: Polonezy a między nimi co jakiś czas inny pojazd, zazwyczaj 125p.
Plus i minus, pamiętajcie, żeby tego nie mylić, zwłaszcza w elektryce:)
R Ó Ż O W Y i Kombiak
DACIA?! MOWY NIE MA!!!
Panowie ze Stada Baranów przyjechali taką oto Simką. Gratuluję Panowie nabytku! Takie Talboty od dawna stanowią rzecz niespotykaną na ulicach. Sam nie pamiętam kiedy ostatnio widziałem takiego Chryslera. Mam nadzieję, że jeszcze będą wpadać tym Dodgem na zloty, bo bardzo mi się ten Plymouth podoba.
Wzorcowy dziadkowóz na czarnych gdyby nie te sportowo-tuningowe felgi.
Dwie włoskie konstrukcje, które w latach 70. nie robiły wstydu, tylko że tutaj oba modele pochodzą już z późniejszych czasów.
Sekcja niestandardowych wlotów powietrza.
Sekcja Daewoo po raz 1.
Eklektyzm prawda, nikt nie czuł się wykluczony, zabytki spoza FSO również mile widziane.
Kolejny maluszek, tym razem Bis, a zanim wąskie Caro w kolorze „kawa z mlekiem” – również jeden z moich faworytów kolorystycznych.
a to z kolei jeden z moich ulubionych kolorów na 125p po epoce Polskiego Fiata
Pamiętajcie: Orciari, a nie żadne Orikari.
Trucki zawsze mile widziane, w końcu najlepsza wersja Poloneza, Atu plus może mu buty czyścić!
O, nawet udało mi się zrobić zdjęcie tyłu tego Bisa.
Widać, że stały bywalec zlotów.
Nubira polift – dawniej stały element polskiego krajobrazu motoryzacyjnego, obecnie już powoli wymiera.
Pozdrawiamy Łosice – jedno z niewielu miejsc na tej planecie, z których mam same dobre wspomnienia!
Ten to dopiero rasowy w tej zieleni, wersji kombi i na motylkach!
Jeden z kilku borewiczy C-klasowych, widać nawet fabryczne statyczne pasy bezpieczeństwa w miejsce zwijanych.
Živela Jugoslavija!
1968 rocznik – nie chcę polaczkować, ale trochę zazdro…
Niektórzy przyjechali pohandlować szpejem, który im zbywał. Handel z Trucka? Popieram.
Jedyna słuszna perspektywa do fotografowania Espero
Ten plusik to dopiero jak od starszego pana wyrwany.
Zakątek czarnoblachowy.
Zakątek maluszkowy między Polonezami.
Smerfowy, bardzo fajny kolorek na elegancie.
Kolejne Polonezy…
„Poloneza? Za milion czterysta? To niemożliwe!”
Z tymi paskami i emblematem na klapie to będzie FSO Montana Break.
Wariacki kraj, język idiotyczny, ale mieli jednego wspaniałego importera najlepszych aut.
125p pickup to nie są tanie rzeczy.
Mieliśmy takiego niebieskiego Caro w rodzinie jak ten tu na zdjęciu.
Chłop przyjechał prosto z 1995 roku.
Kolejne Orciari w tle a na pierwszym planie piękna felga Rial
Kolejne Polonezy…
Jeszcze więcej Polonezów… o kurde Kombi!
Te Polonezy miałyby ładne zdjęcie pod wielkim logiem FSO i datą startu Fabryki, no ale niestety, można sobie tylko powspominać i powyklinać odpowiedzialnych za taki stan rzeczy
Skodżitsu z namiotówką. I składakami.
Handelek z maski Poloneza jak w dzikich latach 90.
To chyba wóz jednego z patronów medialnych. Tego całego radia.
Tak, to silnik. To dobre miejsce na silnik i jego trzy podpory wału.
Tradycyjne zlotowe stoisko z naklejkami dla każdego fana motoryzacji.
Zielony borewicz, czyli Ochódzki dla niektórych – polecam obejrzeć „Misia” tym, którzy nie znają tego nazwiska. No i „07 zgłoś się” jeśli ktoś nie kojarzy słowa „Borewicz”. Nie pożałujecie.
Jeszcze kilka lat temu to było typowe auto spod biedry albo innego dino.
Wreszcie jakieś Warszawy! Na razie tylko sedanki, ale będzie lepiej.
Wzorcowo zgruzowany 125p, faworyt red. SonyKrokieta ze zlotu Warkot w Mińsku Mazowieckim.
A tutaj wzorcowo zgruzowana Warszawa, zdecydowany faworyt wszystkich obiektywów na tym zlocie.
Na identycznego pomnik myszy spadł w jednym serialu.
Kolejne Orciari, tym razem oliwkowe.
Największe rarytasy tego zlotu: Polonez Analog po raz pierwszy…
…i po raz drugi!
Kiedyś taka blacha to by była połowa wartości takiego Poloneza, obecnie już nie.
A to chyba limuzyna prezesa Youngtimer Warsaw.
Wyszliśmy już z alejki wzdłuż fabrycznego muru, czas na parking pod bramą i biurowcem, a tam roju Polonezów ciąg dalszy.
Na szczęście zdarzały się też inne auta wśród poldkowej nawałnicy.
Atrapa bez loga, kiedyś modna rzecz w tuningu.
Jeśli zielony Borewicz to Ochódzki to srebrnego proponuję nazywać Skotnickim – pewien pan Leon jeździł właśnie takim.
Samochód dobrych ludzi żółtoblachujących trudne tematy.
Typowy zlotowy Polonez: pomarańczowe kierunki, felgi OZ i atrapa Orciari.
O, jeszcze jeden Matiz.
Sekcja Warszaw w robotniczym przebraniu.
Musztarda z miętą: dziś na parkingu FSO, jutro w Twojej kuchni!
Fajny taki, niepozorny licencyjny kant.
Samochód-królowa Złombola również się musiała pojawić w przynajmniej jednym egzemplarzu, chociaż ta jeszcze ma chyba Złombol dopiero przed sobą.
FSM, gratka dla kolekcjonerów Cieniasów, których ostatnio na pęczki.
Istnieje spore prawdopodobieństwo, że oba wozy pochodzą z tego samego rocznika – tak właśnie drogie dzieci wyglądały nowe auta w Europie Wschodniej u progu roku 2000.
Roy i Sporting – czyli sekcja mocnych kocurów.
Ten to jakaś eksportówka musi być, albo zbudowany dla jakiegoś dygnitarza: grzana tylna szyba, czy światła awaryjne to nie był standard w tamtych czasach.
Stały laureat nagrody im. portalu polskajazda.pl
Spójność kolorystyczna i to jeszcze w klasyku, to lubię!
Ciekawe czy oryginalny 2.0 czy swap…
Niebieski w środku i na zewnątrz klasyk i MR na bogatości, zdecydowanie mój ulubiony zakątek tej imprezy.
Ten kant to miał chyba emblemat 1800, fajnie musi zwijać asfalt…
C-klasa – nie chciałbym mieć, ale doceniam tych, którzy się nimi opiekują.
No bida no.
Plus na plusowych alusach i minus na minusowych – i gitara!
Sandomierskie blaszki, mam nadzieję, że właściciel chętnie słucha TSA!
Sekcja dolnośląska – ci to dopiero mieli eskapadę, żeby dojechać na tę rocznicę!
polskajazda.pl wita i pozdrawia.
ŁUTUTUTUTU!
Sekcja Daewoo po raz kolejny.
Sekcja alkoholizmu.
1212, bo wiecie, 1313 jest feralne…
A ten to się chyba parę razy pojawiał w prasie motoryzacyjnej.
Dwa gruzy na jednym zdjęciu, czyli sekcja… zwłok?
Plus, czyli łabędzi śpiew FSO Lanosa, podobnie jak wcześniej Poloneza.
Babcia z wnusiem.
Catering również był w duchu motoryzacji zabytkowej!
Nawet z Krakowa przyjechali – mam nadzieję, że przed nim jeszcze wiele kilometrów po swoim mieście zamiast banicji z powodu jakichś stref wykluczenia komunikacyjnego.
Czarny bydlak >:D
Chyba jedyny Matiz z logiem FSO na całej imprezie.
Tico jak widać trzymały się w mocnej ekipie!
Wygląda mi na późnego, więc możliwe, że wyprodukowany został jako Daewoo Żuk.
1986 rocznik co najmniej jeśli ta przeciwmgiełka tylna jest fabryczna.
Evanda, jedyna na zlocie.
Kolejne smaczne kąski dla koneserów czarnych blaszek.
Łutututu w prześlicznym kolorku.
Z cyklu nielegalne przeróbki: Caro plus z lampami z minusa.
Prawdopodobnie najstarsze auto na zlocie: Warszawa będąca jeszcze idealną bliźniaczką radzieckiej Pobiedy
Kielce, Lublin, byliśmy w tym roku i tu i tu, a teraz oni przyjechali do nas.
Lones to pewnie ksywa właściciela…
Porównanie czym różniły się pierwsze Warszawy od ostatnich.
Ale rasowy pokundleniec:D
Kemping w listopadzie, czemu nie? Jeszcze ten telewizorek Vela jak z biura reżysera Barewicza.
Trucków 2-óch
A tutaj chciałbym polecić każdemu blog automobilownia.pl – rzecz znacznie bardziej wartościowa od naszych wypocin. Dlaczego akurat tutaj? Bo prowadzący jest synem założyciela stacji, której naklejkę widzicie powyżej.
Jedyna Syrena na zlocie. Oczywiście mój aparat musiał zgubić ostrość.
Ależ ślicznotka!
O, kolejny rasowo złachany ciećwierz.
Krok 1. Podnieś maskę. Krok 2. Zastąp oryginalną jednostkę napędową silnikiem Andoria 4C90 (tu jeszcze właściciel jest na kroku 1.).
Kolejny fajny rocznik…
… ale ten jeszcze fajniejszy!
w dodatku z blachami systemu ’56
No, na szczęście udało mi się też zrobić jedno wyostrzone zdjęcie tej Syrence.
Z cyklu nielegalne przeróbki: chromowane klamki na Plusie
Kolejny pickup..
To jest ten słynny yellow bahama?
Jedna z dwóch Belli na zlocie, obie były na plusowym Trucku DC.
I na koniec Honker, z dedykacją dla SonyKrokieta:)

Ogólnie imprezę zaliczam do tych udanych, szczególnie, że pogoda dopisała, o co niełatwo w listopadzie, ale za to trzeba podziękować tym komunistycznym matołom, które się uparły na otwieranie Fabryki w rocznicę rewolucji październikowej, zamiast uczcić np.: manifest lipcowy. Serio, ostatnia taka pogodna rocznica była chyba w 2017 roku – bez deszczu i ze słoneczkiem. Niektórzy wprawdzie narzekali na brak atrakcji dodatkowych, w końcu w 2016 roku była możliwość przejechania się po torze prób, a rok później było zwiedzanie terenu FSO z halą tłoczni na czele, a później była też możliwość udania się do Muzeum Skarb Narodu w budynku lakierni, no tylko że obecnie tor rozwalili, tłocznię częściowo zburzyli, a muzeum wyrzucono z terenu FSO, więc pozostaje się tylko cieszyć, że chociaż możemy się jeszcze spotkać na tym parkingu pod tą bramą.

A oddzielne gratulacje należą się ekipie WWL Polonez Team – całkiem nieźle Wam wychodzi robienie zlotów w miejsce imprez FSO Auto Klubu. Miałem względem tego pewne obawy patrząc na nazwę, która dotychczas bardziej mi się kojarzyła z upalaniem Polonezów z roverem do wydmuchania uszczelki bądź zawinięcia na latarni, zamiast tego spotkało mnie miłe zaskoczenie. Co do Żelaznego Deszczu się nie wypowiem – tutaj trzeba się pytać tych, którzy byli na ichniejszej imprezie. A, jeszcze na całe szczęście nie rzucił mi się w oczy na zlocie żaden znaczący youtuberzyna-influencer i bardzo dobrze. Nie wpuszczajcie youtuberów.

A wieczorem spotkałem takiego oto Żuczka w samym centrum Warszawy.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *