Kurde, ja na tym blogu nie robię praktycznie nic poza jakimiś relacjami ze zlotów i imprez jakby to był jakiś relacjex, albo wycieczex, dobra nieważne. Jedna z takich imprez, które zaliczam obowiązkowo co roku jest bez wątpienia rocznicowy zlot pod Fabryką Samochodów Osobowych, byłem na takowym już w 2006 roku, ale o tym dzieciaczki moje innym razem, a od mniej więcej 2011 roku przybywam tam praktycznie corocznie. Jak ta impreza wyglądała w tym roku?
No zacząć trzeba niestety od łyżki dziegciu: niejednokrotnie pisaliśmy na łamach tego blogiszcza o tym, że W*rszawa posysa i w innych miastach są lepsze imprezy, a tym razem się to poniekąd potwierdziło, ponieważ jak się okazuje nawet wspólna pasja może dzielić ludzi. Do 2019 roku imprezę prowadził FSO Auto Klub, a później sprawa się nieco pokomplikowała, bo schedę po dotychczasowych organizatorach próbowały przejąć dwie różne ekipy, które jakoś nie wykazywały wielkich chęci do współpracy. Początkowo wyglądało to tak, że działy się po prostu dwie różne imprezy pod Fabryką z dwoma różnymi organizatorami, ale ludzie mieszali się ze sobą tak, że różnice się zacierały pomiędzy zwykłymi uczestnikami – jedynie organizatorzy robili swoje po swojemu. W tym roku już jedna ze stron otwarcie obsmarowywała drugą na łamach fejsa. W dodatku ci drudzy umówili się z obecnym właścicielem terenu, że w takich i takich godzinach będzie się odbywać impreza, a ci pierwsi stwierdzili, że oni zaczną swój zlot wcześniej bez niczyjej zgody tak na hejnał i znowu będą dwie imprezy z dwoma różnymi organizatorami pod bramą FSO. Koniec końców wyszło tak, że ci pierwsi musieli ustąpić i zrobili swoją imprezę z dala od Fabryki pod Stadionem Narodowym robiąc potem przejazd do Falenicy na teren byłego Ośrodka Badawczo-Rozwojowego Samochodów Osobowych, czyli miejsca, w którym opracowywano nowe modele aut z FSO, zaś ci drudzy w spokoju rozkręcili swoją imprezę pod bramą.
Ja postanowiłem na imprezę tych drugich, bo w końcu tradycyjnie zawsze na te zloty przyjeżdżało się pod bramę i tradycji musi stać się zadość – nie obchodzi mnie w tym wypadku zrobienie dobrze jednym, albo pokazanie języka drugim i sądzę, że nie tylko ja miałem wywalone na animozje między organizatorami, a chciałem po prostu uczcić na spokojnie rocznicę ważnej dla mnie Fabryki, która wypuściła ładnych parę aut, które w miarę niezawodnie woziły moje niewdzięczne cielsko.
Dobra starczy tych literek, czas na obrazki:
Ogólnie imprezę zaliczam do tych udanych, szczególnie, że pogoda dopisała, o co niełatwo w listopadzie, ale za to trzeba podziękować tym komunistycznym matołom, które się uparły na otwieranie Fabryki w rocznicę rewolucji październikowej, zamiast uczcić np.: manifest lipcowy. Serio, ostatnia taka pogodna rocznica była chyba w 2017 roku – bez deszczu i ze słoneczkiem. Niektórzy wprawdzie narzekali na brak atrakcji dodatkowych, w końcu w 2016 roku była możliwość przejechania się po torze prób, a rok później było zwiedzanie terenu FSO z halą tłoczni na czele, a później była też możliwość udania się do Muzeum Skarb Narodu w budynku lakierni, no tylko że obecnie tor rozwalili, tłocznię częściowo zburzyli, a muzeum wyrzucono z terenu FSO, więc pozostaje się tylko cieszyć, że chociaż możemy się jeszcze spotkać na tym parkingu pod tą bramą.
A oddzielne gratulacje należą się ekipie WWL Polonez Team – całkiem nieźle Wam wychodzi robienie zlotów w miejsce imprez FSO Auto Klubu. Miałem względem tego pewne obawy patrząc na nazwę, która dotychczas bardziej mi się kojarzyła z upalaniem Polonezów z roverem do wydmuchania uszczelki bądź zawinięcia na latarni, zamiast tego spotkało mnie miłe zaskoczenie. Co do Żelaznego Deszczu się nie wypowiem – tutaj trzeba się pytać tych, którzy byli na ichniejszej imprezie. A, jeszcze na całe szczęście nie rzucił mi się w oczy na zlocie żaden znaczący youtuberzyna-influencer i bardzo dobrze. Nie wpuszczajcie youtuberów.