Rekreacja w PRL-u – Romet Universal

Gama produktowa Zjednoczonych Zakładów Rowerowych (ZZR) Romet była naprawdę szeroka. Od małych rowerków dziecięcych, poprzez młodzieżowe, kultowe składaki, kolarzówki, tandemy, motorowery, motocykle i rowery które nie dojadą donikąd czyli stacjonarne. Dziś przyjrzymy się bliżej jednemu z bardziej nietypowych wytworów Rometa.

Na samym wstępie wypadało by przybliżyć nieco markę Universal. Była ona eksportową nazwą na rynki dewizowe. Nazywano nią szeroko pojęte artykuły gospodarstwa domowego. Wzięła się ona od nazwy przedsiębiorstwa eksportującego produkty rodzimego przemysłu. Taki swoisty polski SEARS, który nota bene też praktycznie już upadł i sobie głupi ryj rozwalił. Universalem zatem mógł być praktycznie każdy rower z gamy Rometa, zazwyczaj w znacznie lepszej specyfikacji niż wyroby na kraj.

Budynek na prawo od rotundy to centrala Universalu, przedsiębiorstwa pośredniczącego w handlu zagranicznym w czasach PRL (nieistniejący od 2016)

Skąd zatem biorą się Universale w Polsce? Ano są to mityczne odrzuty z eksportu, oraz to co udało się przerzucić z magazynu przez fabryczny płot kiedy cieć spał.

Ten musiał być tym odrzutem, smark na ramie który pękł
Śrubka której wpust na śrubokręt nie jest idealnie w osi… To są te detale xD
Dumny napis wyprodukowano w Polsce w języku francuskim i angielskim
Absolutnym hitem jest koło, które mimo że nigdy nie jechało po drodze jest krzywe

W samej konstrukcji również przejawia się kunszt polskiej inżynierii brakowej. Ktoś wpadł na pomysł żeby dać odkryte łożysko do rolki dociskającej koło oporowe. Zapewne z braków krytych łożysk (witamy w schyłkowym PRL gdzie nic nie ma). Za osłony miały służyć podkładki. Efekt tego był taki, że smar szybko wyleciał z łożysk, przez co pracowały one na sucho a cały rower brzmiał jak grabarka. Wymieniłem zużyte łożyska na komplet krytych łożysk.

Nasi tu byli

Cała konstrukcja to zlepek „parts binu” Rometa. Osprzęt ramy jest żywcem wyrwany z popularnych Wigry i tym podobnych składaków. Natomiast ekskluzywnym wyposażeniem był licznik z Rometa Ogara, pokazujący prędkość oraz przebyte kilometry, oraz czasomierz żywcem wyrwany z kuchenki gazowej. Czarnym pokrętłem reguluje się siłę nacisku na rolki na koło oporowe.

Rzeczona kuchenka z której pochodzi czasomierz
Opona Stomil Masyw rozmiar 16×1.75, kawał twardej gumy bez dętki, ciekawe jakby zamontował taką do Wigry

Jak się tym jeździ?

Moim zdaniem immersja jazdy na starym składaku 10/10. Główna jego zaleta to można jeździć nim po pijaku bez żadnych konsekwencji. Na Wigry nie. Można też spalić nadprogramowe kilogramy w zimę. Po za tym same wady, jest głośny, zrobiony jak dla obcego, pozycja jazdy taka sama jak na Wigry. Za swój zapłaciłem zawrotne 50 zł, myślę że za tyle warto. Jeśli ktoś sprzedaje za więcej niż 150 zł to bądź świadom, że płacisz nostalgia tax. Wyrobu Rometu nie powalały nigdy jakością (no chyba że przy chińszczyźnie), także nie ma powodu by płacić za nie krocie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *