Otrębusy kiedyś i dziś, czyli o pewnym muzeum słów kilka. Część 1. Kiedyś

Czas zrobić jakiś wpis, bo powoli robi się z tego SonyKrokietex patrząc po aktywności poszczególnych redaktorów.

Ostatnimi czasy zrobiło się głośno o pewnym znanym muzeum motoryzacji pod Warszawą, dlatego nasza redakcyjna ekipa nie dość, że postanowiła się do tego muzeum wybrać, aby pokazać jak wygląda stan na dzień dzisiejszy, mało tego, zrobiliśmy całą tę wycieczkę zanim jeszcze cała wrzawa z autem Warszawa urosła. W dodatku udało mi się zagłębić w moje przepastne archiwum, żeby udostępnić Wam w celach porównawczych parę zdjęć jak ekspozycja w tym obiekcie wyglądała w 2008 roku.

Continue reading „Otrębusy kiedyś i dziś, czyli o pewnym muzeum słów kilka. Część 1. Kiedyś”

Koreańska nijakość pokucykowa czyli Hyundai Accent

Kojarzycie Hyundaia Accenta, a dokładniej jego pierwszą generację z lat 90., tą, która zastąpiła model Pony? Jeśli tak to okej, spoko, jeśli nie – cóż, nie dziwię się. Ten samochód koreańskiego czebola (ichniejsza odmiana zaibatsu, czyli koncernu) był na tyle generycznym wyrobem koreańskiego producenta, że można go pomylić z innymi azjatyckimi pojazdami z tamtego okresu. Sam Hyundai przez długi czas nieźle robił takie nijakie i dosyć nudne dupowozy , jednak cieszące się całkiem niezłą renomą – można dyskutować czy to był poziom trwałości starych Corolli albo Golfa II, no ale trzeba uczciwie przyznać że do „jakości” włoskich odpadów lepionych z plastiku i stopu włoskiej stali z makaronem, było mu daleko.

CZYTAJ DALEJ

Tzw. najlepsza buda czyli jak prawie kupiłem pierwszego youngtimera

Pamiętam że jak jeszcze prawka nie miałem to już sobie szukałem auta do kupienia na pierwszy samochód. Tak się akurat trafiło, że sąsiad kumpla co lubił stare graty miał na pozbycie się starego Poloneza i mi to bardzo pasowało, bo ja zawsze lubiłem stare komunistyczne samochody, zwłaszcza polskie, w dodatku to było Atu bez plusa czyli rzadszy temat. Pamiętam jak ten pan sąsiad jeszcze nim normalnie jeździł do Lidla na zakupy. Fajny był nawet tylko trochę porozwalany z każdej strony, miał trochę rdzy wszędzie, no i miał głowicę pękniętą, więc nie odpalał. Chłop krzyknął cenę 800zł i trochę się zastanawiałem ale zanim podjąłem decyzję ostateczną to on się zniecierpliwił i go wysłał na złom. W ten sposób go nie kupiłem, ale została mi po nim taka pamiątka oderwana z progu albo drzwi już nie pamiętam.

CZYTAJ DALEJ