Neonowy śmietnik MOPARu czyli Chrysler/Dodge/Plymouth Neon

meme machine, meme machine
i’m a motherf**king meme machine

Ostatnio opisywałem Chryslera Airflowa, jednego pierwszych wozów streamline, który nie trafił w swoją erę. Tak się złożyło, iż dosłownie kilka dni temu poczyniłem krótką relację z jazdy innym modelem z gamy koncernu, to jest Neonem, samobieżnym memem oraz kompaktowym śmietnikiem, o który większość nie daje uwagi. Postanowiłem więc rozwinąć historię i wrażenia z jazdy kompaktowym sedanem od Chrysler Corporation.

CZYTAJ DALEJ

Meme machine i Warkot czyli krótka relacja ze zlotu oraz jazdy Neonem

To miała być zwykła niedziela. No dobra, może nie do końca zwykła, bo postanowiłem się spotkać ze znajomymi redaktorami Recenzexu i przetestować meme machine czyli Chryslera Neona. Traf jednak chciał, iż w tym dniu w Mińsku Mazowieckim odbywał się coroczny Warkot, impreza pełna starych aut oraz motocykli. Czy się udało pogodzić te dwie rzeczy? Zobaczmy!

CZYTAJ DALEJ

Streamline zza Wielkiej Wody czyli Chrysler Airflow

W pierwszych latach motoryzacji – czy też jak się mówiło dawniej automobilizmu – samochody przypominały wyglądem powozy konne z doczepionym silnikiem. Zaczęło się to zmieniać u progu XX wieku – wówczas coraz częściej budowano pojazdy wedle reguły – opony o tym samym rozmiarze, kabina otwarta lub zamknięta pomiędzy (a nie nad jak wcześniej) osiami, wielka chłodnica pomiędzy reflektorami oraz oddzielone od karoserii błotniki i stopnie do wsiadania. Jednym z najbardziej znanych przykładów takich aut był Ford T.

Wraz z rozwojem automobilizmu coraz bardziej zaczęto spoglądać na aerodynamikę. Efektem badań konstruktorów i inżynierów były opływowe karoserie, chociażby w czechosłowackich Tatrach, jak i w amerykańskim Lincolnie Zephyrze. Jednym z pierwszych takich opływowych aut był Chrysler Airflow, który dał podwaliny pod auta streamline.

CZYTAJ DALEJ

Bawarski roadster ejtisowy czyli BMW Z1

Chociaż nie jestem wielkim fanem BMW, to muszę przyznać, że kilka modeli z gamy przypadło mi do gustu. Przykładowo M1 – klinowe w kształcie, tylnosilnikowe coupe z chowanymi światłami, wpisujące się w stylistykę lat 70. i 80. Kolejnym był E34 Touring – dwukrotnie miałem możliwość jeździć jako pasażer i pomimo dość dyskusyjnego stanu wóz był wygodny i niegłupio zaprojektowany, chociaż powoli odgrywał Komm Susser Tod. Ostatni, ale nie najgorszy, czyli Z1 – dość ejtisowy model, hołdujący starej szkole robienia roadsterów – długa maska, mała kabina i krótki tył oraz mocny silnik i tylny napęd.

CZYTAJ DALEJ

Enerdowski duroplast powojenny czyli AWZ P70

Po drugiej wojnie światowej Niemcy zostały podzielone na dwa kraje – demokratyczną Republikę Federalną Niemiec oraz komunistyczną Niemiecką Republikę Demokratyczną. W pierwszym państwie produkowano Mercedesy, BMW czy znane z naszych dróg Volkswageny – nie tylko „garbusy”; w drugim, w fabrykach zrzeszonych w konglomeracie IFA, wytwarzano Wartburgi, dostawcze Barkasy czy też Trabanty, słynne „mydelniczki”, zemsty Honeckera i inne. Zanim jednak zaczęto wytwarzać sztucznego satelitę – der Trabant znaczy satelita – w latach 50. XX wieku wprowadzono do produkcji pierwszy pojazd z karoserią z duroplastu – czyli P70, znane też pod marką AWZ i jako „petka” w Polsce. Pierwszy pojazd w NRD gwoli ścisłości – pierwszym był Chevrolet Corvette z 1953 roku; u nas ten tytuł dzierżyła prototypowa Syrena Sport z końca dekady lat 50.

CZYTAJ DALEJ

Nie pytajcie czemu XD – czyli przerobiłem model Caro MR93 taxi na modłę swojej MR91

Można mieć przeróżne zdanie o Polonezie – od pozytywnego, przez neutralne po negatywne i skrajne typu hurr czemu jeździsz takim/owakim autem, zabraniam tego i ja bym zakazał i zezłomował wszystkie durr albo polonez najlebszy wuz jakśmiesz krytykować moje ató po starym. Wiadomo, zdanie jest jak dupa, każdy ma własne – aczkolwiek patologie i skrajne przypadki należy piętnować. Nie można mu odmówić tego, że wraz z maluchem czy kredensem przez wiele lat służył polskim rodzinom jako środek transportu, zaś jako dostawczy FSO Truck, wraz z Żukiem czy Lublinem, budował i wspierał małe firmy w latach dziewięćdziesiątych. Nic dziwnego, że prędzej czy później, wzorem aut spoza kraju, zaczęto produkować przeróżne modele w skali: najpierw pojedyncze wersje, potem w wariantach produkcyjnych i prototypach, dostępnych w czasopismach kioskowych czy jako oddzielne modele.

W chwili kreatywnego przypływu i tak zwanej walki z nudą postanowiłem przerobić model Poloneza Caro MR93 Taxi w skali 1:24 do wersji MR91 Caro, jednak bardziej zmęczonej życiem. Czemu na ten model? Ponieważ mam takiego i uznałem że czemu by nie oddać części vibe’u starych, wymęczonych samochodów, które od dawna w powszechnej opinii powinny być sprasowane i nie zaburzać prestiżu miejsca. Dobra, z tym złomowaniem i „prestiżem” może przesadzam trochę, ale łapiecie koncept? Niedawno Eternit_z_azbestu opisywał takie silent hill cars – i chciałem zrobić modelik auta, aczkolwiek w gorszym wizualnie stanie niż faktycznie jest. Dlaczego? Bo mi się podobają.

CZYTAJ DALEJ

Włoskie granturismo oraz samodziałowa amfibia czyli Ferrari 410 Superamerica

Ferrari, ah Ferrari… Włoska marka aut sportowych mająca tyle samo fanów co i krytyków – wiadomo, włoskie auto… W ciągu kilkudziesięciu lat swojego istnienia firma z Maranello stworzyła i wyprodukowała wiele bardziej lub mniej znanych i pożądanych modeli jak Testarossa czy F40, albo pokazała prototypy pokroju Modulo czy Mythosa. Pośród przeróżnych 288 GTO lub Ferrari Enzo Ferrari, pojawiały się Dino czy inne Mondiale, tańsze albo mniej rozpromowane modele niż te utrwalone w kulturze masowej. Jednym z takich mniej znanych jest Ferrari 410 Superamerica.

CZYTAJ DALEJ

Dostawczy mariaż czesko-koreański czyli Tatra Beta

W motoryzacyjnym świecie przeróżne międzynarodowe mariaże nie są niczym niezwykłym. Jednym z bardziej znanych jest chociażby General Motors, pewien koncern którego nazwy nie wymienię, czy nieistniejące koreańsko-polskie Daewoo Motor Polska, będąca częścią Daewoo Motors i źródłem przeładowania panzerfausta niektórych jupiterów i niepełnoletnich fanatyków. Oczywiście, poza samymi koncernami istniały przeróżne współprace w zakresie wytworzenia danego modelu – chociażby czechosłowacko-nowozelandzka Skoda Trekka czy bohater dzisiejszego wpisu – Tatra Beta, owoc współpracy czeskiej Skody Tatry z koreańskim Hyundaiem.

CZYTAJ DALEJ

Rotacyjny sport kosmiczny czyli Mazda Cosmo Sport

Japońska Mazda jest znana w naszym kraju głównie jako producent starej japońszczyzny pokroju 323F z pop-upami, czy modelu 3, pojazdu korodującego szybciej niż przeciętny entuzjasta włoszczyzny odpisujący na zarzuty o awaryjność paździerza. Część co bardziej zaznajomionych samochodziarzy kojarzy także model RX-7, samochód sportowy z silnikiem Wankla, czyli czymś na co zwykły kierowca reaguje alergicznie albo z przerażeniem wynikającym z nietypowej konstrukcji silnika i mniej lub bardziej prawdziwych mitach o trójkątnotłokiej jednostce. Takim wozem była Mazda Cosmo Sport, pierwszy pojazd japońskiej marki z silnikiem Wankla.

czytaj dalej

Japoński sportowy klin pre-ejtisowy czyli Dome Zero

Lata siedemdziesiąte XX wieku w motoryzacji były końcem ery chromu i początkiem szerokiego zastosowania plastiku przy tworzeniu elementów nadwozia. Nadwozia samochodów również przeszły przeobrażenie – okrągłe i gładkie linie designerzy zastąpili ostrymi i kanciastymi kształtami. Pojazdy o sportowym charakterze zaczęto stylizować na niskie i szerokie kliny, dające poczucie szybkości, nawet gdy auto stało w miejscu. Dobrym przykładem takiego klina były przeróżne koncepty jak Skoda 110 Super Sport, rodzimy FSO 1100 Coupe czy Lancia Stratos Zero czy Maserati Boomerang. Istny raj dla wielbicieli klinowych pojazdów.

Późniejsze auta, w których stosowano sporadycznie charakterystyczne cyfrowe zegary na desce rozdzielczej, stały się jedną z cech esencji lat 80., czy też współczesnej mody na retrowave i pokrewne. Jednym z takich sportowych klinów był Dome Zero (w japońskiej pisowni Dōmu Zero).

CZYTAJ DALEJ