Japońska nijakość z angielskim rodowodem czyli Nissan Primera P11/P11-144

Ahh, Nissan… Japońska marka stojąca na rozdrożu modelowym. Z jednej strony dała na świat tak poważane/kultowe modele jak Patrol, 300ZX czy inne Skyline GT-R (w wersji czterodrzwiowej także), zaś z drugiej dziwactwa i mniej lub bardziej nieśmieszne żarty jak Juke i inne Murano kabriolety. W swoim portfolio marka z Jokohamy posiada także bardziej zwyczajne wozy jak Micra czy Primera – w miarę niezłe i nijakiej wozy, będące zazwyczaj w cieniu konkurencji – trochę jak omawiany jakiś czas temu Accent. Dzisiaj na tapetę…tapet… KURDE NA WARSZTAT XD wezmę Primerę, jeden z nijakich wozów, który #nikogo – no może poza byłymi właścicielami i właścicielami autokasacji.

P11 hatchback
czytaj dalej

PIMOTowy prze-wóz dostawczy czyli FSO Polonez pickup PIMOT typ 747/756

W latach 80. Polonez coraz mocniej zadomawiał się w żerańskiej fabryce, choć jego poprzednik dalej był obecny na linii produkcyjnej. Z lepszym bądź gorszym skutkiem próbowano rozbudować gamę modelową – wyrzeźbiono Sedana, który kilkanaście lat później ewoluował w Atu, czy pracowano nad wersjami dostawczymi – pickupem z tyłem 125p, trzyosiową wersją czy DECAN-em, który stał się Truckiem. Równolegle konstruowano też wersję van czy dzisiejszego bohatera – pickupa z PIMOTu, w wersji 4×2 oraz 4×4.

czytaj dalej

Brazylijski wiatraczek prawie że sportowy czyli Volkswagen SP II

Z czym kojarzy się powojenny Volkswagen? Najwięcej osób powie że z Typem 1, czyli popularnym Garbusem, konstrukcją produkowaną po wojnie, ale pochodzącą z czasów Trzeciej Rzeszy i pewnego akwarelisty. Oprócz niego produkowano inne modele – poza wesołymi wiatraczkami jak Transporter do trzeciej generacji włącznie i Typ 3 czy też K70 albo Iltisa w latach 70. Zanim jednak firma z Wolfsburga przerzuciła się na przedniosilnikowe wozy pokroju Passata i Golfa, triumfy święcił „garbus” i powstające na jego bazie przeróżne konstrukcje – między innymi Karmann-Ghia czy pociotki jak Porsche 356 i jego następcy. Jednym z takich był dzisiejszy bohater z Ameryki Południowej.

czytaj dalej

Poradziecki syfiasty następca Samary czyli Łada 110/WAZ 2110

…no to sobie pograłem w The Long Drive i pospałem jak Ash XD

Wróciłem z Autonostalgii i majówkowych wojaży, toteż mogę znowu zabrać się za motoryzacyjne śmietniki. Ostatnio poobrażałem włoskie abominacje, toteż dla równowagi postanowiłem coś radzieckiego – zwłaszcza że radzieckie pojazdy to też niezła kopalnia beki patrz Tavria czy inna Oka. Swoją drogą to cholernie śmieszne – kiedy rzucam łajnem w rodzime, rumuńskie czy inne syfilisy, to nie ma problemu, ale jak stwierdzę że wuoskie wygląda źle to zbiera się ława oburzonych. XD Widać z krytyką włoskich aut jest jak z kultem JP2  – weź zacznij negować albo krytykować to cię zjedzą i będą twierdzić że gadasz albo piszesz głupoty lub herezje. No ale dość prywaty, czas na konkrety.

czytaj dalej

Kundel jankesko-makaroniarski czyli Alfa Romeo 159

UWAGA: we wpisie znajdują się słowa powszechnie uznawane za wulgarne – jeśli jesteś nadwrażliwą osobą na tym punkcie (albo nie znosisz innego zdania o swojej waifu/aucie marzeń) – to nie czytaj

Znacie te plebiscyty na najpiękniejsze samochody świata, no nie? Zazwyczaj na honorowe miejsca na podium trafiają starsze samochody, nierzadko z przedziału lat 50.-70., no bo kurde, co by nie mówić, to jednak starsze auta wychodziły całkiem zgrabne; no może poza niektórymi prototypami. Oczywiście, są też pojazdy, które są chwalone jak nie ubóstwiane przez wąskie grono fanów danego typu aut, a raczej aut z danego kraju – a dokładniej Włoch. Według mniemania takich osób, absolutnie wszystko, albo zdecydowana większość włoskich aut jest najpiękniejsza i jest dopracowana w najmniejszym szczególe – a że jest akurat usterkowa albo awaryjna to a)nie wolno o tym mówić to niedobra jest lub b)no co ty mordo masz zły egzemplarz czekaj mordo mam dobry egzemplarz on się nie psuje.

ciekawe czy on też by jeździł włoskimi autami…
CZYTAJ DALEJ

Papieska terenówka fiatowska czyli Fiat Campagnola

eh Fiat, ty stara ruro turyńska XD

Co jakiś czas, niczym bumerang, we wpisach poruszam temat turyńskiego koncernu, zarówno jako źródła licencji do rodzimych fiatopochodnych, jak i twórcy aut montowanych( ͡° ͜ʖ ͡°) albo sprzedawanych w naszym kraju. Co by nie mówić o turyńskiej marce i jej ostatnich ekscesach czy modelach, tak odcisnęła pewne piętno na polskim rynku motoryzacyjnym, co widać do dziś. Podobnej sztuki – ale w skali całego kraju – dokonał papież Jan Paweł II, którego środki transportu kilkukrotnie omawiałem na łamach tagu – jak nie Stara 660 Papamobile, tak Cruel Lancię Thesis czy też przedłużanego Fiata 130 – i kolejnym dzieckiem włoskiej marki zajmę się dzisiaj – a dokładniej terenówką. Terenówek w sumie nigdy za wiele, zwłaszcza w obecnych czasach krosołwerów.

CZYTAJ DALEJ

Japońska nijaka unikalność milenijna czyli Toyota Corolla E11

Zdarzyło mi się kilkukrotnie opisywać japońskie samochody, których główną cechą była swoista dziwaczność i oryginalność – jak nie pod względem konstrukcji, jak w przypadku Mazdy Cosmo Sport, to wyglądu jak Orochi czy Dome Zero. Nie ma co ukrywać, auta te nie były dla każdego – raz że wychodziły w ograniczonej liczbie sztuk, dwa, że to były wersje JDM, czyli na krajowy rynek – niby prosty skrót, a jednak wywołujący tyle emocji. No właśnie, emocji – dzisiaj chciałbym się skupić na antypodach tych wozów, czyli nudnej i zwyczajnej Toyocie Corolli, jednego z najdłużej produkowanych modeli świata; a dokładniej na modelu z końca lat 90., to jest europejskiej wersji E11, 8. generacji, tworzonej od 1997 do 2001 roku.

CZYTAJ DALEJ

Koreańska nijakość pokucykowa czyli Hyundai Accent

Kojarzycie Hyundaia Accenta, a dokładniej jego pierwszą generację z lat 90., tą, która zastąpiła model Pony? Jeśli tak to okej, spoko, jeśli nie – cóż, nie dziwię się. Ten samochód koreańskiego czebola (ichniejsza odmiana zaibatsu, czyli koncernu) był na tyle generycznym wyrobem koreańskiego producenta, że można go pomylić z innymi azjatyckimi pojazdami z tamtego okresu. Sam Hyundai przez długi czas nieźle robił takie nijakie i dosyć nudne dupowozy , jednak cieszące się całkiem niezłą renomą – można dyskutować czy to był poziom trwałości starych Corolli albo Golfa II, no ale trzeba uczciwie przyznać że do „jakości” włoskich odpadów lepionych z plastiku i stopu włoskiej stali z makaronem, było mu daleko.

CZYTAJ DALEJ