Kundel jankesko-makaroniarski czyli Alfa Romeo 159

UWAGA: we wpisie znajdują się słowa powszechnie uznawane za wulgarne – jeśli jesteś nadwrażliwą osobą na tym punkcie (albo nie znosisz innego zdania o swojej waifu/aucie marzeń) – to nie czytaj

Znacie te plebiscyty na najpiękniejsze samochody świata, no nie? Zazwyczaj na honorowe miejsca na podium trafiają starsze samochody, nierzadko z przedziału lat 50.-70., no bo kurde, co by nie mówić, to jednak starsze auta wychodziły całkiem zgrabne; no może poza niektórymi prototypami. Oczywiście, są też pojazdy, które są chwalone jak nie ubóstwiane przez wąskie grono fanów danego typu aut, a raczej aut z danego kraju – a dokładniej Włoch. Według mniemania takich osób, absolutnie wszystko, albo zdecydowana większość włoskich aut jest najpiękniejsza i jest dopracowana w najmniejszym szczególe – a że jest akurat usterkowa albo awaryjna to a)nie wolno o tym mówić to niedobra jest lub b)no co ty mordo masz zły egzemplarz czekaj mordo mam dobry egzemplarz on się nie psuje.

ciekawe czy on też by jeździł włoskimi autami…
CZYTAJ DALEJ

Papieska terenówka fiatowska czyli Fiat Campagnola

eh Fiat, ty stara ruro turyńska XD

Co jakiś czas, niczym bumerang, we wpisach poruszam temat turyńskiego koncernu, zarówno jako źródła licencji do rodzimych fiatopochodnych, jak i twórcy aut montowanych( ͡° ͜ʖ ͡°) albo sprzedawanych w naszym kraju. Co by nie mówić o turyńskiej marce i jej ostatnich ekscesach czy modelach, tak odcisnęła pewne piętno na polskim rynku motoryzacyjnym, co widać do dziś. Podobnej sztuki – ale w skali całego kraju – dokonał papież Jan Paweł II, którego środki transportu kilkukrotnie omawiałem na łamach tagu – jak nie Stara 660 Papamobile, tak Cruel Lancię Thesis czy też przedłużanego Fiata 130 – i kolejnym dzieckiem włoskiej marki zajmę się dzisiaj – a dokładniej terenówką. Terenówek w sumie nigdy za wiele, zwłaszcza w obecnych czasach krosołwerów.

CZYTAJ DALEJ

Jedź do Polski, twój samochód już tam jest

Tak brzmiał stary złośliwy żart naszych sąsiadów zza Odry. Czasy trochę się jednak zmieniły, już po niemieckich ulicach szwenda się mniej takich „Cichych” jak z Młodych Wilków, którzy otworzą każde auto na parkingu bez kluczyka. Biznes z autami przeszedł już w znakomitej większości na „legalną” powiedzmy stronę. Teraz zamiast „Cichych”, jest ogrom lawet, dzikich, niepohamowanych lawet, które zabiorą z placu każdego wrosta.

CZYTAJ DALEJ

Samochody za stare na imprezy dla youngtimerów, odc. 1 – FSO Warszawa

Samochód znany też jako „Żuk wersja limuzyna”. „Duma” naszego przemysłu motoryzacyjnego. Pojazd który nigdy nie wzbudzał czyichś szczególnych emocji, ani nie miało to wielkich osiągów, ani nie miało niezniszczalnego silnika, ani nawet nie rozbudzało marzeń o jej posiadaniu jak była nowa, bo najpierw to były auta ubeków, dygnitarzy i taksówkarzy, a potem już się zrobiło za stare i już w ogóle był wstyd się tym pokazać (w filmie „Co mi zrobisz jak mnie złapiesz” fajnie to pokazali, dobry film Barei, więc polecam).

CZYTAJ DALEJ

Japońska nijaka unikalność milenijna czyli Toyota Corolla E11

Zdarzyło mi się kilkukrotnie opisywać japońskie samochody, których główną cechą była swoista dziwaczność i oryginalność – jak nie pod względem konstrukcji, jak w przypadku Mazdy Cosmo Sport, to wyglądu jak Orochi czy Dome Zero. Nie ma co ukrywać, auta te nie były dla każdego – raz że wychodziły w ograniczonej liczbie sztuk, dwa, że to były wersje JDM, czyli na krajowy rynek – niby prosty skrót, a jednak wywołujący tyle emocji. No właśnie, emocji – dzisiaj chciałbym się skupić na antypodach tych wozów, czyli nudnej i zwyczajnej Toyocie Corolli, jednego z najdłużej produkowanych modeli świata; a dokładniej na modelu z końca lat 90., to jest europejskiej wersji E11, 8. generacji, tworzonej od 1997 do 2001 roku.

CZYTAJ DALEJ

Amulet przegrywu Edycja 11 czyli Corolla E11 (recenzja posiadacza)

Gorące lato, w radiu w kółko katują Katy Perry – Roar a ty właśnie odebrałeś prawo jazdy. Teraz tylko kupić jakiś fajny wózek na dojazdy do szkoły i będziesz tym słynnym „coolest monkey in the jungle” przez ostatni rok licbazy.

Tak naprawdę to nie. Byłeś biedakiem robakiem więc całą szkołę średnią łaziłeś z buta i jedynie strugałeś maczugę przeglądając mustangi i beemki z olxa wyobrażając sobie jak panny duszą się w drzwiach twego bolidu aby zostać twoją pasażerką od łapania za kolanko. W końcu jak śpiewał pewien alkoholik-ekshibicjonista „matura zaliczona na pięć” i pierwsza prawdziwa robota inna niż zbieranie ziemniaków u wujka. WRESZCIE! TERAZ WRESZCIE KUPISZ SWOJE AUTO! Tylko jakie? Taka głupia decyzja a wpłynie na kolejne kilka lat twojego życia (zwłaszcza erotycznego)

CZYTAJ DALEJ

Koreańska nijakość pokucykowa czyli Hyundai Accent

Kojarzycie Hyundaia Accenta, a dokładniej jego pierwszą generację z lat 90., tą, która zastąpiła model Pony? Jeśli tak to okej, spoko, jeśli nie – cóż, nie dziwię się. Ten samochód koreańskiego czebola (ichniejsza odmiana zaibatsu, czyli koncernu) był na tyle generycznym wyrobem koreańskiego producenta, że można go pomylić z innymi azjatyckimi pojazdami z tamtego okresu. Sam Hyundai przez długi czas nieźle robił takie nijakie i dosyć nudne dupowozy , jednak cieszące się całkiem niezłą renomą – można dyskutować czy to był poziom trwałości starych Corolli albo Golfa II, no ale trzeba uczciwie przyznać że do „jakości” włoskich odpadów lepionych z plastiku i stopu włoskiej stali z makaronem, było mu daleko.

CZYTAJ DALEJ

Tzw. najlepsza buda czyli jak prawie kupiłem pierwszego youngtimera

Pamiętam że jak jeszcze prawka nie miałem to już sobie szukałem auta do kupienia na pierwszy samochód. Tak się akurat trafiło, że sąsiad kumpla co lubił stare graty miał na pozbycie się starego Poloneza i mi to bardzo pasowało, bo ja zawsze lubiłem stare komunistyczne samochody, zwłaszcza polskie, w dodatku to było Atu bez plusa czyli rzadszy temat. Pamiętam jak ten pan sąsiad jeszcze nim normalnie jeździł do Lidla na zakupy. Fajny był nawet tylko trochę porozwalany z każdej strony, miał trochę rdzy wszędzie, no i miał głowicę pękniętą, więc nie odpalał. Chłop krzyknął cenę 800zł i trochę się zastanawiałem ale zanim podjąłem decyzję ostateczną to on się zniecierpliwił i go wysłał na złom. W ten sposób go nie kupiłem, ale została mi po nim taka pamiątka oderwana z progu albo drzwi już nie pamiętam.

CZYTAJ DALEJ